KTOŚ mógłby powiedzieć: „Dzień Naleśnika? Niczego takiego nie ma”. Okazuje się jednak, że w kalendarzu taki dzień istnieje.
Historię z tym związaną usłyszeliśmy w restauracji „Spiżarnia”, w której nasza grupka dziennikarzy jadła obiad. Dowiedzieliśmy się, że Dzień Naleśnika przypada w ostatni dzień karnawału.
Świętuję się go co roku w Irlandii, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i Australii. Nie tylko na cześć łatwej, lekkiej i pysznej potrawy, lecz także na cześć pewnej kobiety, która przyszła kiedyś na mszę do kościoła w fartuszku i z patelnią, na której smażyły się naleśniki. Stwierdziła, że nie chciała spóźnić się na mszę, a że naleśniki jeszcze się nie dosmażyły, więc rozgrzaną patelnię wzięła ze sobą.
Naleśniki są znane od tysięcy lat, bo jest to prosta potrawa, niewymagająca wielu składników. Wystarczy mąka, woda, szczypta soli, cukru i jajko. Współcześnie jemy naleśniki na wiele sposobów; nie tylko z dżemem czy serem, lecz także z warzywami i mięsem.
Moim ulubionym naleśnikiem jest zawijas z dżemem, a także z warzywami i kawałkami opiekanego mięsa. Smacznego!
Miłosz MIRA
Głos Jedenastki, SP 11,
Szczecin