Do 19. Batalionu Saperów 36. Łużyckiego Pułku Zmechanizowanego w Unieściu skierowano siedemdziesiąt osób, w tym siedemnaście ze Szczecina i okolic.
Pomimo odizolowania ich od pozostałych żołnierzy pełniących służbę w jednostce, których – jak wszędzie – poinformowano, że są kryminalistami, zostali zakwaterowani w ogrzewanym budynku wojskowym, wyposażonym w szafki, taborety i łóżka, z dostępem do bieżącej wody. Dowódcą kompanii był kpt. Eugeniusz Kaszewski.
Zmobilizowani działacze nie otrzymali dystynkcji, broni ani nie mieli szkoleń z użyciem dynamitu, wykonywali natomiast prace fizyczne takie jak kopanie i zasypywanie dołów, przenoszenie płyt chodnikowych; poddawano ich również musztrze. Normą była indoktrynacja polityczna i obowiązkowe oglądanie Dziennika Telewizyjnego.
Internowani wytwarzali materiały związane z „Solidarnością”, m.in. pieczątki w kształcie dużego znaczka pocztowego przedstawiającego kontury państwa okolonego drutami kolczastymi i napisem „Wojskowy Obóz Internowania w Unieściu”, stemple z napisami „Solidarność”, znakiem Solidarności Walczącej, napisem „Zima 82/83 Wojskowy Obóz Internowanych”. Sławomirowi Lenerowi i Jerzemu Zarębie, u których znaleziono materiały, postawiono zarzuty m.in. rozpowszechniania fałszywych wiadomości mogących wyrządzić poważną szkodę interesom PRL. W czerwcu 1983 r. Sąd Rejonowy w Koszalinie obu oskarżonych uniewinnił.
Henryk Domek: „W trakcie pobytu w JW w Unieściu wyzywano nas od »kurzych móżdżków« i w inny sposób […]. Nie mogliśmy opuszczać też swoich pomieszczeń, czyli swojego pokoju i łazienki. Mówiono, że w przypadku złamania tego zakazu grozi nam od 3 do 5 lat więzienia. […] na nasze pytania, dlaczego nas wcielono, jakiś pułkownik powiedział, że »sami żeście się w to wpierd…«”.
Jerzy Czyleko: „Podczas prac fizycznych nad jeziorem nieopodal jednostki wyrównywałem z kolegą teren. Natomiast dwóch innych moich kolegów, których imienia i nazwiska nie pamiętam, wykonywało prace polegające na budowie płotu żelbetonowego. Pamiętam, że żelbetonowe słupy były bardzo ciężkie, jak również przęsła. Wiem, że ci koledzy byli niskiego wzrostu i słabej budowy fizycznej. Jeden z nich miał widoczną niepełnosprawność w poruszaniu się, tj. poważnie kulał. Obserwowałem, jak koledzy próbują wykonać swoją pracę. Zauważyłem, że nie dają rady montować przęsła. Prace te nadzorował żołnierz w stopniu porucznika. Porucznik widząc, że koledzy nie dają rady przy tej pracy, zaczął wykrzykiwać w ich kierunku, wyciągnął pistolet z kabury i zaczął machać lufą skierowaną w kierunku moich kolegów. Obserwowałem powyższe zajście i byłem bardzo przerażony. Wspólnie z kolegą zwróciłem się do tego porucznika, aby uspokoić całą sytuację i zaproponowałem, że wykonamy tę pracę. Pamiętam, że udało się nam ten żelbetonowy płot wykonać”.
Marta Marcinkiewicz