W te święta w parafii pw. św. Jana Ewangelisty w Szczecinie, po raz piąty już, pojawiła się wyjątkowa szopka. Choć nie jest żywa, uwagę przyciąga mnogością postaci, światełek i dźwięków. Tu ktoś łowi ryby, tam gotuje, jeszcze dalej jeżdżą na łyżwach. W tle słychać i widać pociąg. Oglądając szopkę, warto jednak zwrócić uwagę także na sam kościół.
Aby elementy szopki ożyły, trzeba wrzucić monetę do aniołka – 1,2 lub 5 zł (wedle preferencji). Autorem szopki jest brat Sebastian, pallotyn. Montaż całej inscenizacji trwał około 60 godzin. Pracowały przy nim dwie osoby. Księża pallotyni w różnych miejscach w kraju budują szopki od 19 lat.
Jak mówi,,Kurierowi” jeden z księży w tym roku frekwencja dopisuje i jest wyższa niż w ciągu dwóch ostatnich lat. Wśród odwiedzających przeważają rodziny z dziećmi. Szopkę odwiedzać można do 2 lutego, a więc do święta Matki Boskiej Gromnicznej, które kończy okres Bożego Narodzenia w Kościele Katolickim.
Oglądając szopkę, warto zwrócić uwagę na sam kościół. Choć przetrwał on bez uszczerbku II wojnę światową, niewiele brakowało, a zostałby wyburzony jeszcze na długo przed nią. W XIX wieku w świątyni znajdował się magazyn. Stan techniczny budynku pogarszał się. Planowano rozbiórkę. Tej jednak zaniechano wskutek starań społecznika i konserwatora zabytków Hugo Lemcke’go. We wczesnych latach dwutysięcznych, podczas remontu dachu, okazało się, że nad świątynią znajduje się oryginalna średniowieczna więźba dachowa. Uwagę zwraca też wieloboczna forma prezbiterium, w którym zastosowano bardzo duże przeszklenia – niczym w paryskiej Sainte-Chapelle. Jest to prawdziwa esencja gotyku. Prezbiterium z zewnątrz obiega (tak!) jakże średniowieczny i chrześcijański fryz z przedstawieniem winnej latorośli. ©℗
Karol CIEPLIŃSKI