Po „małpki”, czyli wódkę w butelkach 100 i 200 ml, sięgają zarówno kobiety, jak i mężczyźni. – To cicha i bezbolesna droga do alkoholizmu – ostrzegają eksperci od uzależnień.
Z raportu „Dokąd płynie mała wódka” zaprezentowanego przez firmę Synergion wynika, że każdego dnia „małpki” mogą kupować nawet 3 miliony Polaków. Kupujący nie zdają sobie sprawy, że mają problem z alkoholem, bo wydaje się im, że – dzięki zakupom butelek małych objętości – kontrolują picie.
– Picie „małpek” może w cichy, bezbolesny sposób doprowadzić do uzależnienia. Wiemy, że „małpki” są wykorzystywane przez ludzi już uzależnionych jako coś, co potocznie nazywa się „klinem”, to już może być objaw choroby – mówi dr Adam Kłodecki, psychoterapeuta uzależnień. W jego opinii, dla wielu osób taka mała, smakowa dawka alkoholu stanowi codzienny sposób na regulowanie emocji, na przykład dla dodania sobie odwagi, gdy ktoś chce iść do przełożonego po podwyżkę, a przy tym nie chce, żeby ten poczuł od podwładnego woń wódki.
– „Małpki” są kolorowe i wielosmakowe, na tyle poręczne, że dają się chować do kieszeni czy torebki. Konsumenci mówią w badaniach, że „małpki” wyszły naprzeciw ich potrzebom, jeśli chodzi o alkohol. To znaczy chcieliby pić nie za dużo, pić kiedy chcą, pić bez poczucia wstydu czy jakiejś stygmatyzacji, pić ciekawie. I „małpka” pozwala na to wszystko. To znaczy jest niezauważalna prawie dla otoczenia, jest tania, można ją prawie wszędzie kupić – mówi Michał Kociankowski, dyrektor firmy Synergion.
Kupującym wydaje się, że jeśli wypijają dziennie jedną, dwie takie buteleczki, to kontrolują swoje picie. Wydaje im się, że są w stanie samych siebie przypilnować – kiedy, jak, co, z kim, jak długo i co z tego wyniknie.
– I ten produkt jest tak – można powiedzieć – „pełen kontroli”, że może się spod kontroli wymykać – dodaje Kociankowski.
„Małpka” może być niebezpieczna zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn. Kilkadziesiąt lat temu w społeczeństwie panowało przekonanie, że picie alkoholu jest domeną mężczyzn. Kobiety, które chciały wypić alkohol i ukryć to przed np. rodziną, przelewały wódkę z dużych butelek do mniejszych, np. po syropach, i chowały je do torebek. Teraz kobiety piją podobnie jak mężczyźni. Wprowadzenie na rynek „małpek” dodatkowo to picie ułatwiło, bo alkohol mieści się w damskiej torebce.
– Teraz taki rodzaj picia uważa się już za coś dozwolonego, a po „małpki” sięgają niemal wszyscy. Postrzega się je raczej jako coś, co daje przyjemność, a nie niebezpieczeństwo – mówi dr Kłodecki.
„Małpki” zmieniają też sposób konsumpcji alkoholu przez Polaków.
– Obserwujemy, że picie „małpek” usuwa wiele rytualnych zachowań. (…) Jakiś stół, zaproszeni koledzy, zaplanowany czas, zaplanowane miejsce: w przypadku „małpek” to w ogóle nie jest konieczne – mówi Michał Kociankowski. – Picie staje się więc czynnością powszechną i codzienną – taką, do której wcale nie trzeba się specjalnie przygotowywać. Stąd łatwo przeoczyć, że właśnie pijący przekroczył granicę uzależnienia.
Co powinno wzbudzić zaniepokojenie?
– Jest kilka sygnałów ostrzegawczych, na które warto zwracać uwagę. Pierwszy, że coraz częściej sięgamy po „małpki” – jeżeli zauważymy, że jedna nie wystarcza i sięgamy po następne porcje. Kolejny – jeżeli zauważymy, że odstawienie alkoholu, niewypicie przez jeden czy dwa dni, powoduje odczuwalny dyskomfort, niepokój, rozdrażnienie. To są cechy picia szkodliwego, czyli takiego, w którym już pojawiają się sygnały, że może rozwijać się choroba. Warto rozważyć wówczas spotkanie ze specjalistą, np. terapeutą uzależnień – mówi dr Kłodecki.
Źródło: PAP
Fot. Ryszard Pakieser