Ze Zbigniewem BOGUCKIM, nowym wojewodą zachodniopomorskim, rozmawia Alan SASINOWSKI
- Nie zawahał się pan, gdy zaproponowano panu stanowisko wojewody? W końcu mamy najbardziej krytyczną sytuację w historii wolnej Polski. Po co brać na siebie taką odpowiedzialność?
- Oczywiście miałem z tyłu głowy to, że sytuacja jest trudna, niespotykana w ostatnich kilkudziesięciu latach. Z drugiej strony miałem świadomość, że będę mógł aktywnie uczestniczyć w walce z epidemią i w ten sposób służyć mieszkańcom województwa. Wcześniej interesowałem się tą sprawą jako radny sejmiku, jako członek komisji zdrowia. Ponadto pięć lat pracowałem w Narodowym Funduszu Zdrowia, więc sprawy systemu ochrony zdrowia od zawsze były mi bliskie. To doświadczenie dało mi możliwość płynnego wejścia w walkę z pandemią z pozycji wojewody. Objęcie nowej funkcji w tych okolicznościach wymagało stosownego namysłu, ale zdecydowałem się i mam nadzieję, że dla dobra mieszkańców regionu temu wyzwaniu sprostam.
– Pytając o ewentualne wahanie, miałem na myśli także to, że rząd jest ostro krytykowany za walkę z pandemią. Opozycja zarzuca prawicy, że przespała czas przed jesienną drugą falą zajęta wyborami prezydenckimi i wewnętrznymi rozgrywkami.
– Kategorycznie się z tymi głosami nie zgadzam. Wystarczy porównać, w jakiej sytuacji jesteśmy my, z sytuacją, jaka kształtuje się w innych krajach, np. w Czechach, Belgii, Wielkiej Brytanii czy krajach południa Europy. Tam były wprowadzane godziny policyjne, zarządzano całkowity lockdown. U nas dzięki działaniom rządu tworzonego przez Prawo i Sprawiedliwość tych ostatecznych rozwiązań nie było. Uniknęliśmy pełnego wyłączenia gospodarki, co miałoby daleko idące reperkusje ekonomiczne i negatywnie przekładałoby się na każdą dziedzinę życia – także na funkcjonowanie służby zdrowia. Na tle krajów, o których wspomniałem, wyglądamy dobrze. Chcę zauważyć, że te same osoby, które krytykują rząd za walkę z pandemią, przewidywały, że w Polsce zabraknie respiratorów, zabraknie łóżek, nie będzie miejsc w szpitalach. Te wszystkie czarne przepowiednie się nie sprawdziły. Dla nikogo nie zabrakło miejsca w szpitalu, nikomu nie zabrakło respiratora. Osoby, które formułowały te fatalistyczne wizje, teraz krytykują nas za budowę szpitali tymczasowych. To jest skrajnie nieodpowiedzialne! Te szpitale są ubezpieczeniem na przyszłość – stanowią bufor bezpieczeństwa. To jedna sprawa. Drugi ich walor to przejmowanie pacjentów chorych na COVID-19 i sukcesywne przywracanie łóżek do leczenia pacjentów z innymi schorzeniami np. na oddziałach chorób wewnętrznych czy chirurgii. Po trzecie – mogą być także pomocne w przeprowadzaniu akcji szczepień.