Z Filipem Gańczakiem, autorem książki „Gryf, młot i cyrkiel. Szczecin w polityce władz NRD 1970 - 1990", rozmawia Alan Sasinowski
- Wiosną 1945 r. w Szczecinie istniały dwa ośrodki władzy: niemiecki i polski. Jak wtedy wyglądały wzajemne stosunki zwykłych Polaków i Niemców?
- Nie brakowało napięć, ale w dużym stopniu te dwie społeczności starały się nie wchodzić sobie w drogę. Całą ludność niemiecką Sowieci postanowili skoncentrować w dzielnicy Zabelsdorf (Niebuszewo). Tam też - przy Friedebornstraße (obecnej ul. Kołłątaja) - urzędowały niemieckie władze miejskie. W innych dzielnicach stopniowo osiedlali się Polacy. „Ustanowili własną administrację, która jednak nie utrzymywała z nami łączności" - twierdził później Erich Wiesner, ówczesny niemiecki burmistrz.
- Wspomniany przez pana Wiesner, komunistyczny włodarz Szczecina, napisał: „Po stokroć lepsza okupacja Armii Czerwonej niż panowanie Polaków". Dziś brzmi to kuriozalnie, wstrząsająco. Skąd wzięła się taka opinia?
- To opinia tym bardziej uderzająca, że przecież Armia Czerwona przyniosła ludności niemieckiej niezliczone
...