Na jednej ze szczecińskich ulic przechodzień zauważył mężczyznę. Wezwał karetkę, bo uznał, że pomoc będzie potrzebna. Nie poczekał jednak na przyjazd ambulansu. Uważa, że przez to jest zastraszany. Pogotowie zaprzecza.
Wersje obu stron są zgodne tylko na początku. Do zdarzenia doszło przy ul. Malczewskiego, gdzie przechodzień zauważył starszego mężczyznę leżącego na przystanku.
- Jego stan wskazywał, że potrzebuje pomocy. Mimo wielu prób nie mogłem go obudzić, jednak całe szczęście oddychał - relacjonuje pan Zygmunt. - Nie czułem od niego alkoholu. Poprosiłem o pomoc pod numerem 112, opisując całą sytuację i usłyszałem, że przyjedzie ambulans. Kiedy przechodziłem kilkanaście minut później, widziałem, że ratownikom udało się obudzić mężczyznę, który ledwo był w stanie utrzymać siedzącą postawę.
I tu pojawia się pierwszy problem. Po wezwaniu karetki wzywający ją oddalił się z miejsca zdarzenia, a to - w ocenie służb - podstawowy błąd.
- Wielokrotnie podkreślamy, że osoba wzywająca pomocy powinna pozostać przy poszkodowanym do czasu przyjazdu na miejsce zespołu
...