Żyjemy w świecie Spidermanów, modlimy się, aby Bożek pieniądz dał nam więcej, niż możemy wydać, a błękitny ekran zastępuje nam rodzinę czy bardziej niż prawdziwego przyjaciela. Konsumując dobra materialne, konsumując Ziemię, konsumujemy się sami. Gdzieś obok omija nas prawdziwy smak prawdziwych rzeczy. Szybko zjedzona tabliczka czekolady kupiona za szybko i byle jak zarobione pieniądze w niedającej żadnej satysfakcji pracy wydaje się nam mniej smaczna niż ta wydzielana po kawałku w dzieciństwie. Dzisiejsza ilość nie przeszła w jakość. Gonimy, pędzimy, popędzamy innych. Napędzamy się strachem, że nie zdążymy, że dopadnie nas Kowid.
I nawet nie zdajemy sobie sprawy, że ciągle istnieją miejsca na ziemi, gdzie ten nasz wspaniały model życia wydaje się tak różny, że aż pozaziemski. Ciagle jeszcze za mało ludzi zdaje sobie dzisiaj sprawę, jakim luksusem jest przestrzeń, czyste powietrze, woda i wyciągnięta ludzka dłoń. Nie mówię tu o wielkim mieszkaniu, pysznym skądinąd „Pellegrino" i spotkaniu z kumplami po pracy w knajpie, gdzie zabronione jest od dawna palenie
...