Kolonia nie była zgłoszona do kuratorium, brakowało łóżek, w wielu z nich nie było pościeli, a w niektórych kołdrach były pluskwy i robactwo. Nie było maszyny do wyparzania naczyń ceramicznych, na których wbrew przepisom podawano posiłki, w pokojach nie było prądu ani telewizorów, w zapleśniałych kabinach kąpielowych nie było drzwi, a w maleńkich pokojach spało po czterech kolonistów (był czas, że dwóch na jednej kanapie), nie starczało wyżywienia - głównie podwieczorków.
Mowa o koloniach zorganizowanych przez spółkę Ramstad z Koszalina w Pogorzelicy (ośrodek Enei) i Pobierowie (Młodzi Herosi przy ul. Moniuszki i Sternik przy Orzeszkowej). Na sygnały „Kuriera" reagował jedynie gryficki Sanepid, ale organizatorzy kolonii woleli przyjąć symboliczne mandaty, niż zamykać kolonie - co można było uczynić, jak to miało miejsce dwa lata temu.
Poza kontrolą
W przeszłości, przed sezonem letnim, każdy obiekt kolonijny odbierany był przez komisję złożoną z przedstawicieli sanepidu, strażaków, kuratorium i gminy. Teraz nie ma takiego obowiązku, bywa, że dopiero na miejscu
...