Nie będę oryginalny, wymieniając zaledwie 6 podstawowych skojarzeń związanych z Kolonią: tradycyjna parada w czasie karnawału, woda kolońska, katedra, Ren i piwo. Aha, no i jeszcze klub sportowy FC Köln. Więcej nie pamiętam, ale to i tak dużo, bo jeśli wgłębimy się w temat, to okaże się, że Kolonia to temat-rzeka. Dłuższy i głębszy niż Ren.
Do Kolonii wybrałem się z Bonn. Oba miasta dzieli około 40 minut drogi samochodem lub pociągiem. Ja kupiłem całodobowy bilet za 19,70 euro co pozwalało mi na jazdę pociągami typu RB, metrem, miejskim autobusem i tramwajami w strefie nr 4, obejmującej m.in. Kolonię i Bonn.
Eau de Cologne
Do pociągu wsiadłem w Bonn na dworcu głównym. Po pewnym czasie usłyszałem zapowiedź, że dojeżdżamy do stacji Köln-Hauptbanhof. Zarzuciłem więc na ramię plecak i wysiadłem z pociągu.
Już na peronie rozejrzałem się ciekawie dookoła. Ostatni raz byłem w Kolonii ze 30 lat temu. Pierwsze wrażenie było takie, że niewiele się zmieniło. Ta sama szklana kopuła rozciągała się nad całym dworcem. I co najważniejsze, ten sam olbrzymi neon witał
...