Wydzielający się z płonących tworzyw sztucznych gaz - fosgen - w ciągu zaledwie sześciu sekund „zabił wszystkie ofiary". To jeden z wniosków komisji, która badała przyczyny jednej z największych tragedii w powojennej historii Szczecina. Dokładnie 40 lat temu, 27 kwietnia 1981 roku, spłonął gastronomiczny kombinat „Kaskada", usytuowany w centrum miasta.
A płonął jak pochodnia, bo temperatura wewnątrz czterokondygnacyjnego budynku sięgała… 1700 stopni C! To nie pomyłka, bo żar bijący ze źródła ognia topił całe sąsiedztwo - znaki drogowe, znajdujące się w pobliżu samochody osobowe, a nawet firanki i karnisze w okolicznych budynkach mieszkalnych.
Przyczyną pożaru okazało się… „głupie" zwarcie w gniazdku elektrycznym, „do którego chwilę przed godziną ósmą rano sprzątaczka podłączyła odkurzacz. Gniazdko znajdowało się w otworze wyciętym w płycie z tworzywa, w bezpośrednim kontakcie z tkaniną osłonową". A większość wystroju całego lokalu składała się z wyjątkowo łatwopalnych materiałów - sztucznych wykładzin, płyt pilśniowych, stylonu, lakieru, drewna. Jakby tego było mało, instalacja
...