Rozmowa z dr Małgorzatą Gwiazdowską, historykiem sztuki, ekspertem w dziedzinie konserwacji i rewitalizacji zabytków
- Jest rok 1996, obejmuje pani funkcję i tworzy od podstaw Biuro Miejskiego Konserwatora Zabytków, a to wymagało pracy na wielu płaszczyznach.
- W Szczecinie panowało przekonanie, że miasto nie ma zbyt wielu zabytków. Niespełna 80 pozycji w rejestrze prowadzonym przez wojewódzkiego konserwatora zdawało się potwierdzać to przekonanie. Niemniej w mieście z ponad 700-letnią tradycją było znacznie więcej cennych budowli historycznych, które powinny być objęte ochroną konserwatorską. Tworząc biuro, musiałam zaplanować działania merytoryczne oraz myśleć o kadrze, bo przez pierwszy rok było to biuro jednoosobowe. Udawało się przekonać zarówno kolejnych radnych, jak i włodarzy, że Szczecin ma zabytki i to bardzo cenne. Dobra współpraca władz miasta z radnymi sprawiła, że budżet na ochronę zabytków zwiększał się z roku na rok. Szczecin przeznaczał rokrocznie na ochronę swoich zabytków kwotę większą niż wojewódzki konserwator, pod opieką którego znajdował się przecież rozległy region naszego województwa.
– Czy ogromne luki w rejestrze nie wynikały z dość powszechnej niechęci właścicieli obiektów do nadzoru konserwatorskiego? Pokutował pogląd, że jeśli jakimś obiektem zainteresuje się konserwator, to dla właściciela powstaną same kłopoty i ogromne koszty.
– Przełamywanie takich postaw to była jedna z licznych, niełatwych stron mojej pracy. Ale muszę też powiedzieć, że jedna z bardziej satysfakcjonujących, bo na ogół udawało się przekonać właścicieli do zainteresowania się walorami swoich zabytków. Dobrym przykładem są tu m.in. szczecińskie polichromie. Działania na rzecz przywrócenia polichromiom pierwotnego piękna zaczynaliśmy od badań stratygraficznych oraz historycznej dokumentacji.
...