Brak zgody na „przeprowadzkę" liczącego około 180 sztuk stada wolno żyjących krów z okolic lubuskiego Deszczna do Rezerwatu Czarnocin w powiecie goleniowskim może oznaczać de facto wydanie na zwierzęta wyroku śmierci. A zgoda ta, jak twierdzi powiatowy lekarz weterynarii, udzielona być nie może.
Sprawa krów z Deszczna, o których słyszała cała Polska, toczy się już od lat, bo też od około dekady zwierzęta te błąkają się po Lubuskiem, a ich pogłowie stale się powiększa. Byli właściciele dawno utracili kontrolę nad tym, co z krowami się dzieje, a te na wolności radzą sobie całkiem dobrze. Nie są jednak zarejestrowane, a co ważniejsze - nie są także objęte żadną formą opieki weterynaryjnej.
Efekt jest taki, że w październiku ubiegłego roku powiatowy lekarz weterynarii w Gorzowie Wielkopolskim wydał decyzję zobowiązującą rolników do uboju i utylizacji bydła. Zaprotestowali przeciw temu lokalni obrońcy praw zwierząt, sprawą zainteresowali między innymi ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego, prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, a nawet prezydenta Andrzeja
...