Niedziela, 27 kwietnia 2025 r. 
REKLAMA

Ulubiony Kozak Stalina

Data publikacji: 2025-04-27 11:00
Ostatnia aktualizacja: 2025-04-27 11:00

120 lat temu (dokładnie: 24 kwietnia 1905 r.) urodził się jeden z najciekawszych i najbardziej kontrowersyjnych pisarzy rosyjskich. Michaił Szołochow znany jest głównie jako autor „Cichego Donu” – epopei, opisującej życie Kozaków dońskich podczas rewolucji i wojny domowej, ale też jako laureat literackiego Nobla. Uważany jest też – przy czym błędnie – za sowieckiego propagandystę, całkowicie posłusznego komunistycznej władzy pupilka Stalina. „Cichy Don” mylnie wpisywany jest w kontekst socjalistycznego realizmu. Czyli odgórnie ustanowionego przez władze nurtu, w ramach którego pisarze musieli wychwalać komunizm i sowiecką dyktaturę.

W rzeczywistości Szołochow wyłamywał się z propagandowych schematów. W 1966 r. uczestniczył w nagonce na pisarzy Andrieja Siniawskiego i Julija Daniela, którzy zostali skazani na łagry za publikację swoich rzekomo antysowieckich utworów na Zachodzie. Autor „Cichego Donu” publicznie wtedy grzmiał, że dostali za swoje. Żałował nawet, że nie zostali skazani na karę śmierci. Tą wypowiedzią niewątpliwie zasłużył na opinię sługusa totalitarnego państwa. Szczególnie że wielu innych pisarzy otwarcie broniło swoich kolegów po fachu. Obrona wolności słowa nie kosztowała tyle, co w czasach stalinizmu, co zresztą w swojej skandalicznej przemowie zaznaczył sam Szołochow. Tym bardziej więc można było uznać go za tchórza, koniunkturalistę, albo fanatycznego komunistę, dla którego ideologia znaczy więcej niż literatura. Tymczasem właśnie w mrocznych czasach stalinizmu, gdy sprzeciw wobec władzy był o wiele bardziej ryzykowny niż w połowie lat 60., Szołochow takie ryzyko podejmował.

W latach 30. pisarz, żyjąc w kozackiej stanicy Wioszeńska, na własne oczy obserwował koszmar kolektywizacji. Chłopów zmuszano, by wstępowali do kołchozów, odbierano im w zasadzie wszystkie plony, skazując na śmierć głodową. Hołodomor, czyli Wielki Głód, kojarzony głównie z Ukrainą, dotknął również południowych, rolniczych regionów Rosji. W tym stepów nad Donem. Szołochow ośmielił się w tej sprawie zwrócić do samego Stalina. W obszernym liście zwracał uwagę na nadużycia władzy. W 1933 r. apelował, by ukarać nie tylko tych, którzy prześladowali kołchoźników i szkodzili władzy sowieckiej, ale również tych, którzy nimi kierowali. Rok później, podczas osobistego spotkania z dyktatorem, wstawił się za chłopami, którym siłą odbierano chleb. W czasach Wielkiej Czystki Szołochow wstawiał się za aresztowanymi. Nie był pierwszym, który pisał Stalinowi o „nadużyciach” terroru, ale był pierwszym pisarzem sowieckim, który otwarcie mówił, że metody NKWD są niedopuszczalne nie tylko dla niego i jego bliskich, ale i dla wszystkich podsądnych. „Trzeba skończyć z haniebnym systemem tortur, stosowanych wobec aresztantów. Nie można zezwalać na prowadzenie przesłuchań po 5-10 dni bez przerwy. Taka metoda uderza w dobre imię NKWD i nie daje możliwości ustalenia prawdy” – to fragment z listu do Stalina z lutego 1938 r.

Pisarz kilkukrotnie ledwo uniknął aresztowania, albo nawet śmierci. W 1932 r. szef regionalnego oddziału OGPU (poprzedniczka NKWD) Jefim Jewdokimow dwa razy prosił Stalina o zgodę na zatrzymanie pisarza za to, że rozmawia on z białogwardzistami, którzy podczas wojny domowej walczyli o władzę z bolszewikami. „Powiedziałem Jewdokimowowi, że niczego nie rozumie ani w życiu, ani w polityce. Jak pisarz może pisać o białogwardzistach, nie wiedząc nic o nich?” – to słowa samego Stalina. Z kolei w 1938 r. enkawudzista Iwan Pogoriełow. Miał sprowokować Szołochowa do antysowieckich wypowiedzi, a potem zastrzelić przy próbie zatrzymania. Czekista, zamiast wykonać zadanie, uprzedził pisarza o wszystkim. A potem razem pojechali do Moskwy, żeby wystarać się o audiencję o Stalina. Udało się. Dyktator skonfrontował ze sobą Szołochowa i kierownictwo NKWD, zapewniając pisarza, że włos mu z głowy nie spadnie. Najprawdopodobniej wtedy akurat chodziło o sprawy osobiste, nie zaś polityczne. Szołochow miał romans z żoną Nikołaja Jeżowa. Miał szczęście, że gwiazda szefa NKWD gasła. W innych okolicznościach Pogoriełow wykonałby postawione przed nim zadanie, i sława wielkiego pisarza w niczym by nie pomogła.

Za każdym razem Szołochowa broni więc Stalin. Krwawy dyktator dobrze rozumiał literaturę i miał słabość do wielu jej twórców. Nawet takich, którzy niekoniecznie tworzą zgodnie z linią partii. Szołochow był komunistą, ale w „Cichym Donie” pokazał, że podczas wojny domowej biali i czerwoni byli jednakowo brutalni. Główny bohater walczył raz po stronie jednych, raz po stronie drugich, ale był bardziej „biały” niż „czerwony”. Czytelnik mógł dojść do wniosku, że Rosji potrzebna jest władza silnej ręki, aby nigdy więcej nie dopuścić do koszmaru wojny domowej. Stalin wiedział, że taki przekaz jest mu bardziej potrzebny niż wiernopoddańczy opis „dobrych bolszewików”. Wiedział też, że potrzebuje Szołochowa – prostego Kozaka i wybitnego pisarza zarazem. Autor wielkiej epopei skończył cztery klasy podstawówki, a „Cichy Don” zaczął pisać w wieku dwudziestu lat. Stąd niekończące się spory o to, czy naprawdę to pod jego piórem powstała jedna z najważniejszych powieści XX wieku w Rosji. Dziś jednak większość badaczy raczej jest zgodna – „Cichy Don” napisał ulubiony Kozak Stalina. ©℗

Maciej PIECZYŃSKI

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500