Kreml często szermuje konserwatywną retoryką. Często czyni to jedynie po to, aby wyhodować sobie pożytecznych idiotów na zachodniej prawicy. Są jednak sfery, w których władze Rosji rzeczywiście forsują agendę tradycjonalistyczną. Przy czym forsują w tak radykalny, przechodzący w groteskę sposób, że aż ośmieszają idee, o które rzekomo walczą.
Otóż Rosja na poziomie oficjalnym sprzeciwia się wszelkim prawom osób o nietradycyjnej orientacji. Termin „homofobia” często jest nadużywany w stosunku do wielu konserwatywnych wypowiedzi czy poglądów. Ale akurat w wypadku Rosji jego używanie nie jest wielką przesadą. Można nawet zaryzykować hipotezę, że niechęć czy nawet pogarda do homoseksualistów w Rosji wynika nie tyle z tradycyjnych, prawosławnych przekonań religijnych (wbrew pozorom prawosławie jest w największym państwie świata stosunkowo słabe w walce o rząd dusz – dziesięciolecia komunizmu zrobiły swoje), ile z wpływu kultury więziennej, w której nietradycyjna orientacja seksualna kojarzy się ze słabością. A przecież w kraju Gułagu owa kultura więzienna jest niezwykle istotnym czynnikiem, kształtującym mentalność.
Tak czy inaczej, w Rosji ruch LGBT jest uważany za organizację ekstremistyczną i jako taki jest zakazany. Podobnie jak ukraiński nacjonalistyczny Prawy Sektor, ISIS czy… Świadkowie Jehowy. Władze robią wiele, aby tępić w zarodku wszelkie przejawy promocji innych niż heteroseksualna orientacji. Czasem robią aż zbyt wiele. Półtora miesiąca temu portal Mangalib, publikujący mangi, otrzymał karę grzywny w wysokości 14 mln rubli, czyli około 615 739 zł, za „propagandę LGBT”. Jak wiadomo, chodzi o bardzo popularne japońskie komiksy. Tagański Sąd Moskwy orzekł po 2 mln kary za każdą z siedmiu, opublikowanych na portalu mang. Rzekomo miała być w nich propagowana zmiana płci, a także rezygnacja z rodzenia dzieci. W tym wypadku jeszcze można dostrzec pewną logikę działania – będący pod presją konserwatywnego przecież ustawodawstwa sąd wręcz nawet powinien w tej sprawie zainterweniować.
Dwa tygodnie temu właściciele portalu Mangalib ponownie zostali ukarani. Ponownie za to samo. Tym razem grzywna wynosiła już „tylko” 200 tys. rubli. Tym razem jednak powód był dość absurdalny. Otóż jedna z opublikowanych w internecie mang nosiła wiele mówiący tytuł „Dziewczyna wyszła za mąż za węża”. Sąd uznał, że to złamanie prawa, które uznaje, że jedyny słuszny związek o podłożu seksualnym to związek kobiety i mężczyzny. „Najbardziej heteroseksualny sąd na świecie postawił poza prawem dobrą połowę wszystkich baśni i bajek na całym świecie” – komentował w swoim podcaście Maksim Kac. Popularny opozycyjny bloger trafnie zauważył, że gdyby linia orzecznicza była w tej sprawie konsekwentna, mogłoby to uderzyć w rosyjski folklor. Iwan-carewicz, jeden z najpopularniejszych bohaterów rosyjskich baśni, ożenił się z żabą. „Przecież w chwili ślubu nikt się nie spodziewał, że pewnego dnia panna młoda stanie się człowiekiem. Propaganda nietradycyjnej orientacji jest tutaj widoczna gołym okiem!” – ironizował rosyjski bloger. Zakaz musiałby objąć nawet tak niewinną bajkę jak Disney`owska „Piękna i bestia”. Kac przypomina, że jedna z mang, za które Manglib dostał poprzednią, czternastomilionową grzywnę, przedstawiał „teoretycznie całkowicie heteroseksualny związek dziewczyny z wilkołakiem”. To z kolei każe postawić pytanie o „legalność” całego szeregu jeszcze innych baśni i bajek – zarówno uniwersalnych, popularnych na całym świecie, jak i tych rodzimych, rosyjskich. Kac złośliwie, ale celnie stwierdza, że jak tak dalej pójdzie, to rosyjska policja będzie musiała patrolować przedszkola, gdzie przecież na podobnego rodzaju zakazanymi historiami o „nietradycyjnych związkach” karmieni są najmłodsi. Każda bajka, czytana dziecku na dobranoc, będzie musiała przejść przez cenzurę.
Kreml w ten sposób wylewa dziecko z kąpielą. Zamiast w ramach konserwatywnej polityki, skupić się na realnych zjawiskach, dotyczących życia codziennego, strzela z armaty do wróbla, zaś rykoszetem dostają też prawdziwi konserwatyści. Oczywiście, obie wspomniane grzywny dotyczyły mangi, czyli japońskiej popkultury. Ale Kac ma rację, gdy stwierdza, że obrazy, przedstawiane przez ową japońską popkulturę, tak naprawdę niczym się nie różnią od baśniowych i bajkowych „mezaliansów”. Szaleństwo kremlowskiego pseudokonserwatyzmu naprawdę może doprowadzić do sytuacji, w której w ramach „polowania na tęczowe czarownice” na stosie spłonie również rodzimy folklor. A przecież nie ma nic bardziej tradycyjnego, konserwatywnego niż kultura ludowa.©℗
Maciej PIECZYŃSKI
Dr Maciej Pieczyński to rusycysta, ukrainista i literaturoznawca, wykładowca Uniwersytetu Szczecińskiego oraz publicysta.