Sobota, 23 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Swiatłana, Ołena i Julia

Data publikacji: 2024-03-10 11:00
Ostatnia aktualizacja: 2024-03-12 22:21

8 marca warto przypomnieć, że Ukraina, Rosja i Białoruś mają nie tylko rodzaj żeński, ale i dość wyraziste „pierwsze damy”, przy czym w drugim i trzecim przypadku chodzi o „pierwsze damy” opozycji. Swiatłana Cichanouska jest z nich najmniej „zachodnia”. Nie żadna „silna kobieta”, tylko spokojna – jak sama o sobie mówiła – gospodyni domowa. Ostatnio o niej ciszej, bo też nikt poważnie nie wierzy, że zdobędzie władzę w swoim kraju. A i sama Białoruś po 24 lutego 2022 r. znalazła się na uboczu. Na scenie – w walce o uwagę mediów i rząd dusz – pozostają Ukrainka i Rosjanka. Ołena Zełenska i Julia Nawalna sprawiły ostatnio, że wojna na Ukrainie weszła na nowy poziom.

Obie miały wysłuchać na żywo czwartkowego orędzia prezydenta USA o stanie państwa. Obie jednak odmówiły zaproszenia. Pierwsza tłumaczyła się napiętym grafikiem, druga – zmęczeniem. Wszystko wskazuje na to, że przynajmniej w przypadku Zełenskiej oficjalny powód to tylko wymówka. Prawdziwą przyczyną była niechęć pierwszej damy Ukrainy do pierwszej damy (teraz już wdowy) rosyjskiej opozycji. Niechęć Ukrainy do Rosji, choćby tej antyputinowskiej.

Mówi się też, że Kijów niekoniecznie chce uczestniczyć w wydarzeniach organizowanych przez Bidena w sytuacji, gdy jego reelekcja jest mocno niepewna. Jednak to właśnie potencjalna obecność Nawalnej była najprawdopodobniej decydująca. Zamysł wydarzenia był taki, że Rosjanka i Ukrainka usiadłyby razem z pierwszą damą USA. Trzy silne kobiety, walczące z putinowskim złem – symboliczny obrazek. Każdy, kto rozumie naturę konfliktu na Ukrainie, musiał wiedzieć, że Kijów na takie zestawienie się nie zgodzi. To nie jest wojna Putina, tylko wojna Rosjan. Aleksiej Nawalny, co prawda, już zza krat łagru potępił inwazję, ale wcześniej kilka razy zmieniał zdanie w sprawie Krymu, twierdząc, że to nie jest kanapka, którą można tak po prostu oddać. Ponadto inwazja sprawiła, że Ukraińcy zapałali nieprzejednaną nienawiścią do wszystkiego, co rosyjskie. Nienawiścią w dużej mierze zrozumiałą, choć czasem w swoich przejawach przekraczającą granice dobrego smaku. Trudno oczekiwać, by zaakceptowali zrównanie Ołeny Zełenskiej z Julią Nawalną. To prawie tak, jakby ktoś stwierdził, że powstanie warszawskie i spisek Stauffenberga to równie bohaterskie, równie szlachetne przykłady walki z Hitlerem, i oczekiwał, by Polacy się z tą tezą zgodzili. „Prawie” tak, dlatego, że Stauffenberg był zwykłym nazistą, Nawalny zaś nie był putinistą, tylko „oświeconym imperialistą”, pragmatykiem, który woli zarabiać niż zabijać.

Kult zmarłego niedawno opozycjonisty pokazuje, jak silna jest na Zachodzie tęsknota za inną, lepszą Rosją. Taką Rosją, z którą będzie można się dogadać. Czasem też nad głowami małych państw Europy Środkowo-Wschodniej. Oczywiście, Nawalny byłby lepszy dla Ukrainy czy Polski niż Putin, bo zakończyłby wojnę. A im szybciej przestaną spadać bomby, tym lepiej. Ale też Nawalny byłby nowym Piotrem Wielkim, który by Rosję zreformował i zeuropeizował, czyniąc w dalszej perspektywie być może jeszcze groźniejszą niż obecnie.

A do tego wszystkiego dochodzi wątek lifestyle`owy. Ktoś żartował w internecie, że Ołena jest zazdrosna, bo teraz to Julia zajmie jej miejsce na okładkach „Vogue” i innych kolorowych czasopism na Zachodzie. Miejsce, które przed inwazją na Ukrainę zajmowała Swiatłana. Wbrew pozorom to poważna sprawa. Zachód, zmęczony już zmęczoną twarzą coraz bardziej nerwowego i roszczeniowego Zełenskiego, może swoją sympatię przenieść na wdowę po Nawalnym, który, siedząc w łagrze, nie zdążył się znudzić, zużyć ani nikogo zdenerwować. Oczywiście, Julia, krocząc po czerwonych dywanach Europy i Ameryki, nie obali Putina. Ale może sprawić, że zakochany do niedawna w Wołodymyrze i Ołenie „wolny świat” zauroczy się smutną historią wdowy, która w kreowaniu własnego wizerunku nie ustępuje swojej „rywalce”. Wystarczy obejrzeć wzruszający filmik Julii o zmarłym mężu, opublikowany w dniu pogrzebu w mediach społecznościowych, żeby się przekonać, iż niewątpliwie szczere uczucia, podane w odpowiednim opakowaniu, mogą przenosić marketingowe góry.

I znów Zachód uwierzy w zgubną iluzję „wolnej Rosji”. ©℗

Maciej PIECZYŃSKI

Komentarze

Zachód potrafi
2024-03-12 21:18:30
Zachód potrafi współpracować z każdym - jeśli potrafią współpracować z Chinami to dlaczego nie z Rosją?
NoName
2024-03-10 17:27:03
Celnie. Prosimy o więcej.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500