Środa, 16 kwietnia 2025 r. 
REKLAMA

Salam alejkum, Rosjo

Data publikacji: 2025-04-06 11:12
Ostatnia aktualizacja: 2025-04-10 23:09

Niedawno polskie media obiegły obrazki, które przeraziły prawicę, a lewicy dały pretekst, by krytykować prawicę za ignorancję i brak tolerancji. Chodzi oczywiście o tłumy muzułmanów, modlących się na ulicach miast. Nie tylko na Zachodzie, ale również w Polsce – choćby w Gdańsku. Wyznawcy islamu świętowali zakończenie Ramadanu. Można mieć na ten temat różne zdania. Jedni powiedzą, że skoro katolicy mogą demonstrować publicznie i masowo (choćby podczas procesji na Boże Ciało) swoją wiarę, to dlaczego zabraniać tego samego innowiercom? Szczególnie że przecież zagrożeniem nie jest islam jako taki, tylko islam wojujący, radykalny. Co na to odpowiedzą inni? Po pierwsze, Polska jest krajem katolickim, nie muzułmańskim, więc powinniśmy pilnować swojej kulturowej tożsamości. Po drugie, na Zachodzie też zaczynało się od migracji zwykłych, spokojnych muzułmanów, którzy w trzecim pokoleniu ulegali radykalizacji. A nawet jeśli nie pójdą tą drogą, to im więcej ich będzie, tym chętniej będą narzucać swoje zwyczaje, a to będzie – znowu – zagrożenie dla naszej tożsamości. Moim zdaniem prawda leży gdzieś pośrodku (choć przychylam się do pierwszej, tolerancyjnej opcji – albo wolność dla każdej religii, albo dla żadnej!), ale nie moim tutaj zadaniem jest ocena „islamizacji Polski”. Zajmę się tym, co zawsze. Czyli Rosją.

Na skrajnej prawicy można usłyszeć naiwne głosy o tym, że Moskwa jest przedmurzem chrześcijaństwa i konserwatyzmu, zaporą dla zachodniego lewactwa, liberalizmu i multi-kulti. Z tych bajek dla niezbyt pojętnych dzieci można wyciągnąć wniosek, że Rosja to jakaś twierdza nacjonalizmu białych suprematystów, dzielnie stawiających czoła wszystkim kolorom tęczy – również tym, odnoszącym się do innych ras. Nic bardziej mylnego. Obrazki, o których wspominam na początku tego tekstu, można było zobaczyć również w Moskwie czy Petersburgu. Nic dziwnego – według różnych szacunków w Rosji może żyć nawet 20 mln muzułmanów. Zarówno imigrantów z Azji Środkowej, jak i rdzennych – choćby Tatarów czy Czeczenów, którzy w konkretnych regionach Federacji Rosyjskiej, biorąc pod uwagę uwarunkowania historyczno-kulturowe, są bardziej u siebie niż etniczni, słowiańscy, blondwłosi, „czyści rasowo” Słowianie. „Ideologia multi-kulti” jest więc w „Trzecim Rzymie” zakorzeniona jeszcze głębiej nawet, niż na „lewackim Zachodzie”. Z tego, że tylko idiota (pożyteczny bądź zwyczajny) mógłby dostrzegać w Putinie „białego wodza”, świetnie zdają sobie sprawę również niektórzy rosyjscy, prokremlowscy komentatorzy. Popierający wojnę pisarz i publicysta Roman Antonowski pisał niedawno na swoim koncie na Telegramie, że jego kraj ryzykuje utratę argumentów z arsenału soft power: „Wielu europejskich konserwatystów widzi w Rosji przedmurze wartości chrześcijańskich. A w Putinie – obrońcę chrześcijan. Patrząc na tłumy imigrantów, odmawiających namaz na ulicach Petersburga, nie mogą uwierzyć, że to jest możliwe w Rosji… Pobłażanie islamistom, imigrantom i diasporom wyrządza szkodę nie tylko wewnątrz kraju, ale i zadaje dotkliwy cios nasze reputacji na świecie. Chrześcijanie są rozczarowani, zaś muzułmanie widzą łatwą zdobycz”. Warto przy tym pamiętać, że Antonowski jest monarchistą i należy do skrajnie prawicowego skrzydła obozu prokremlowskiego, który co do zasady jest synkretyczny i łączy ludzi o różnych poglądach, od nacjonalistycznych po komunistyczne, pod wspólnym mianownikiem imperializmu. Wielu Z-patriotom islam w Rosji bynajmniej nie przeszkadza. Trzeba w końcu pamiętać, że jedną z twarzy inwazji na Ukrainę jest Ramzan Kadyrow, a Putin w muzułmańskich regionach Rosji cieszy się ogromnym poparciem…

Skrajnie prawicowi sympatycy Putina muszą zrozumieć podstawową różnicę między Polską czy Ukrainą a Rosją. My, podobnie jak Ukraińcy, żyjemy w państwie narodowym. Często szczycimy się swoją monoetnicznością (a już na pewno szczycą się nią ludzie o poglądach prawicowych i skrajnie prawicowych). Bliższy nam jest więc nacjonalizm niż imperializm. Rosjanom – odwrotnie. Gdyby Putin był nacjonalistą w ścisłym znaczeniu tego słowa, musiałby dążyć do etnicznego ujednolicenia swojego kraju. To by oznaczało, że jest szaleńcem, bo Rosja od wieków jest państwem wielonarodowym. Multi-kulti to jej tradycja, której rosyjski konserwatysta nie może odrzucić. Jeśli więc Putin kieruje się jakimś nacjonalizmem, to jest to nacjonalizm państwowy, nie zaś etniczny. Przede wszystkim jednak ma świadomość, że Rosja to imperium, które z założenia jest wielonarodowe. Dominującym i najliczniejszym narodem są Rosjanie, ale tożsamość Rosji opiera się również na innych narodach. Bez nich imperium nie byłoby imperium. A Rosja nie chce być małym, ciasnym państwem narodowym, tylko imperium właśnie. I dlatego podbija inne narody – te, które jeszcze są poza jej granicami. Chętnie przyjmie je pod swój dach… Albo raczej wciągnie. „Pokojowymi” metodami, oczywiście.

W końcu muzułmańskie pozdrowienie „salam alejkum” oznacza „pokój z tobą”. Rosja może i z bronią w ręku, ale zawsze „zaprowadza pokój”. Jest tak samo „ostoją pokoju”, jak „przedmurzem chrześcijaństwa”… ©℗

Maciej PIECZYŃSKI

Komentarze

A ja się skłaniam
2025-04-10 23:09:41
do przekonania, że na naszym terenie obowiązują nasze zasady. Przyjezdny musi się dostosować. Jak mu to nie pasuje, to niech nie przyjeżdża. A dla kosmopolitów droga (wyjazdowa) wolna. Pokosztujcie świata, może rozum wróci.
nie przesadzajmy
2025-04-10 09:37:00
w końcu Bruksela intensywnie pracuje nad tym by w UE zapanował "white islam", sporo wydatków UE jest w tym kierunku, nie kojarzę podobnych działań w Rosji no ale ja nie jestem ekspertem od Moskwy.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500