„Potrzebujemy totalnej mobilizacji. Władza obawia się naruszyć stabilność społeczną, ale musi to zrobić, bo inaczej nie wygramy wojny” – tak można streścić wystąpienie płk. Andrieja Pinczuka, oficera FSB, podczas niedawnego zjazdu „prawosławnych patriotów” – Stowarzyszenia Wsparcia Rosyjskiego Rozwoju Historycznego „Cargrad”. Wydarzenie odbyło się w moskiewskim Soborze Chrystusa Zbawiciela. Stowarzyszenie jest ruchem, zbudowanym na bazie konserwatywnej, prawosławno-imperialistyczno-nacjonalistycznej telewizji „Cargrad”, należącej do prokremlowskiego oligarchy Konstantina Małofiejewa. To środowisko, które można określić mianem „na prawo od Putina”. Od początku wojny z Ukrainą „Cargrad” nawoływał do eskalacji, czasem też nawet nieśmiało krytykował władze (choć nigdy bezpośrednio Putina) za zbytnią ostrożność czy nawet słabość w walce z wrogiem. Niemniej, jest to środowisko całkowicie od Kremla zależne.
W zjeździe uczestniczyli deputowani do Dumy Państwowej, w tym Aleksandr Borodaj (były „premier” tzw. Donieckiej Republiki Ludowej), ważny polityk Jednej Rosji Piotr Tołstoj (praprawnuk wielkiego pisarza Lwa Tołstoja, który był anarchistą i pacyfistą, więc pewnie w grobie się przewraca, widząc zaangażowanie polityczne swojego potomka), gubernatorowie kilku obwodów, weterani „specoperacji”, znani działacze religijni różnych wyznań, a nawet rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa. Uczestnicy omawiali podstawowe – z punktu widzenia „Cargradu” – problemy państwa, takie jak nielegalna imigracja (którą medium Małofiejewa często krytykuje, co nie oznacza niechęci do islamu, bo zarazem żyjący w Rosji od wieków muzułmanie, o ile nie buntują się przeciwko władzy, uważani są wręcz za sprzymierzeńców rosyjskiego prawosławia), naród, ideologia i „specoperacja”. Podczas „panelu ideologicznego” znany filozof i geopolityk Aleksandr Dugin mówił o tym, że tożsamość prawosławna jest podstawą cywilizacji rosyjskiej, która przeciwstawia się Zachodowi jako „cywilizacji antychrysta”. Przy czym Dugin jednocześnie zafascynowany jest islamem, w przeszłości był okultystą, a i obecnie jego światopogląd daleki jest od kanonicznego chrześcijaństwa… Filozof wielokrotnie powtarzał też wypracowaną jeszcze w carskiej Rosji formułę „prawosławie, samodzierżawie, narodnost`(narodowość)”.
Wiele miejsca poświęcił też Zachodowi. „Cywilizacji zachodniej nigdy nie traktowaliśmy jak właśnie zachodnią, jak coś zewnętrznego, natomiast uważaliśmy ją za uniwersalną. Dlatego ta zachodnia cywilizacja istnieje w nas samych, i właśnie dlatego nie ma w nas cywilizacji rosyjskiej. Wbudowana jest w nas ideologia liberalna – prawa człowieka, humanizm, materia, kapitalizm, indywidualizm, komfort, rozszerzanie możliwości, kosmopolityzm (…)” – mówił Dugin. Dodał też, że Rosjanie, znajdując się pod „okupacją ideologii zachodniej”, podświadomie rozumieją, że Rosja i Zachód to nie to samo, że Rosja to dobro, a Zachód to zło. Początków tego podziału Dugin upatruje już w wielkiej schizmie w połowie XI w., czyli w rozłamie Kościoła na wschodni i zachodni.
I tu warto się zatrzymać. „Cargrad” to możliwie najbardziej konserwatywne środowisko w Rosji. Szczerze konserwatywne. Jednak kluczową ideą, którą Małofiejew, Dugin i inni konserwują, jest wrogość wobec Zachodu, a nie wartości chrześcijańskie. Powinni o tym wiedzieć ci, którzy w Rosji ostoi tradycjonalizmu. Ideolodzy „Cargradu” szermują retoryką prawosławną nie dlatego, że są głęboko wierzącymi chrześcijanami, tylko dlatego, że prawosławie jest antyzachodnie, a zarazem rosyjskie. Z tego samego powodu przychylnie wypowiadają się o islamie, o ile jest to islam po pierwsze fundamentalistyczny (a więc również antyamerykański), po drugie – lojalny wobec Moskwy (jeśli mówimy o rosyjskich muzułmanach).
Rosja nie jest uniwersalnie konserwatywna, tylko konserwatywna po swojemu. Ten sam Dugin, który podczas zjazdu „Cargradu” mówił o potrzebie obrony chrześcijaństwa, przy innych okazjach wychwala Stalina, który przecież z „cywilizacją antychrysta” ma o wiele więcej wspólnego niż NATO i Unia Europejska. Czy to hipokryzja, fałsz? Nie, to po prostu synkretyczna ideologia, którą wyznają Dugin, Małofiejew i wielu, wielu innych propagatorów „rosyjskiego konserwatyzmu”. Synkretyczna, bo łączy wiele sprzecznych idei pod dwoma wspólnymi mianownikami – kultu potęgi państwa rosyjskiego oraz wrogości wobec Zachodu, który przez wieki owej potędze zagrażał. Rywalizował z Moskwą (czy też Petersburgiem). Próbował na nią wpływać i „zarażać” swoimi ideami. Stalin zbudował potęgę imperialną ZSRR, a poza tym w II wojnie światowej pokonał Zachód.
Tak, Zachód, bo Hitler z punktu widzenia środowiska „Cargradu” był jedynie kolejnym wcieleniem złego Zachodu, którego celem było zniszczenie Rosji. Rosji, która zawsze była albo najeżdżana, albo okupowana. Czasem ta okupacja miała charakter cywilizacyjny, nie militarny. Wtedy, gdy zachodnie idee skutecznie „infekowały” życie rosyjskie. Przy czym te zachodnie idee na przestrzeni wieków się zmieniały – od katolicyzmu, przez kapitalizm, socjalizm, komunizm (który został „zrusyfikowany” i w wersji bolszewickiej użyty jednak do budowy potęgi Rosji), liberalizm… Wniosek jest oczywisty – ta najbardziej „konserwatywna” Rosja, jaką znamy, nienawidzi Zachodu we wszelkich jego przejawach. Również zachodniego konserwatyzmu z jego antykomunizmem, wolnością jednostki, katolicyzmem (lub protestantyzmem), wolnym rynkiem. Jedyna tradycja, której konsekwentnie, niezmiennie Rosjanie hołdują, to tradycja silnego, despotycznego i imperialnego państwa. ©℗
Maciej PIECZYŃSKI
Dr Maciej Pieczyński to rusycysta, ukrainista i literaturoznawca, wykładowca Uniwersytetu Szczecińskiego oraz publicysta.