Rok 2025 kremlowska propaganda zainaugurowała symbolicznym zwycięstwem nad zaatakowanym krajem. Hitem internetu stały się nagrania, przedstawiające brutalne starcie w walce wręcz między żołnierzem Sił Zbrojnych Ukrainy, a żołnierzem 55. Gwardyjskiej Brygady Zmechanizowanej Federacji Rosyjskiej. Z pojedynku zwycięsko wyszedł ten drugi. Starcie zarejestrowała kamera, umieszczona na hełmie Ukraińca. To z jego perspektywy widzimy przebieg zdarzeń. Nagranie najprawdopodobniej pochodzi z jesieni 2024 r., ale do sieci trafiło na początku stycznia. I z dumą jest rozpowszechniane przez Z-blogerów na Telegramie i generalnie w mediach społecznościowych.
Ukraiński żołnierz wchodzi na podwórko domu jednorodzinnego. Z budynku wybiega Rosjanin, padają strzały. Po chwili strzelanina ustępuje miejsca walce wręcz. Na pięści, potem na noże. Rosjanin okazuje się silniejszy. Ukrainiec leży na plecach i bez skutku broni się przed napastnikiem. Wyje z bólu. Żegna się z matką. A potem zwraca się do Rosjanina: „Poczekaj, pozwól mi spokojnie umrzeć. Całego mnie pociąłeś. Pozwól mi trochę odetchnąć. Bardzo boli. Pozwól mi odejść w spokoju. Nie dotykaj mnie, proszę, pozwól mi odejść spokojnie. Umrę. Nie dotykaj mnie, proszę, pozwól umrzeć. Odejdź, proszę. Chcę odejść samemu”. Gdy Rosjanin wysłuchał prośby, Ukrainiec ma za to podziękował, a nawet go pochwalił: „Byłeś najlepszym wojownikiem na świecie. Żegnaj. Byłeś ode mnie lepszy”. Rosjaninem okazał się etniczny Jakut Andriej Grigoriew. W starciu też został ciężko ranny. Teraz, gdy nagranie zrobiło w Rosji furorę, udziela wywiadów, opowiada z uznaniem o przeciwniku, który był od niego silniejszy fizycznie, a także zapewnia: „trzeba być człowiekiem”. W ten sposób podkreśla swój „humanitaryzm” – w końcu pozwolił przeciwnikowi „umrzeć w spokoju”.
Rosyjska propaganda tym razem nie musi niczego zmyślać, nie musi manipulować, kłamać. Życie przyniosło jej prezent na tacy. W honorowym, ciężkim, brutalnym boju jeden na jeden rosyjski żołnierz pokonuje Ukraińca, za co ten ostatni go chwali, a nawet dziękuje mu za tę szlachetną walkę. Nagranie wygląda bardzo realistycznie, trudno sobie wyobrazić, aby było fejkiem. Szczególnie, że całe zdarzenie nagrała kamera Ukraińca. W tym wypadku sugestie jakoby doszło do inscenizacji, brzmi raczej jak teoria spiskowa. Nic dziwnego, że o całej sytuacji milczą Ukraińcy. Bo też, w jaki sposób mieliby o tym opowiedzieć? O bohaterskiej śmierci własnego żołnierza, który przed śmiercią pochwalił bohaterstwo rosyjskiego żołnierza?! Nie podziałałoby to motywująco ani na armię, ani na społeczeństwo. Przecież wroga trzeba dehumanizować. Tymczasem tutaj mamy do czynienia z - wszystko na to wskazuje – dość, jakby to paradoksalnie nie zabrzmiało, „rycerskim pojedynkiem”.
Problem z ową „rycerskością” mają nie tylko Ukraińcy, ale również – choć w dużo mniejszym stopniu – Rosjanie. Wojenkor (korespondent wojenny) Dmitrij Astrachań w felietonie dla prokremlowskiej agencji Regnum przestrzegał: „Nazywając doborowego nazistę rosyjskim żołnierzem, rozmywamy obraz wroga”. O co dokładnie chodzi? Jak pisze Astrachań, poza patriotyczną dumą z powodu zwycięstwa rosyjskiego żołnierza, w mediach społecznościowych nie zabrakło również ciepłych komentarzy pod adresem pokonanego Ukraińca. Rosjanom spodobało się nie tylko to, że poległy żołnierz pochwalił swojego przeciwnika, ale również to, że mówił po rosyjsku. To ujęło wielu „Z-patriotów”. „Jedna za drugą (w internecie) zaczęły się pojawiać tezy typu »Rosjanie zabijają Rosjan«, »sami ze sobą walczymy«, »rosyjscy żołnierze są najlepsi, niezależnie od tego, po której stronie walczą«, »przed śmiercią on przeszedł z języka ukraińskiego na rodzimy rosyjski« itd.” – pisze z przekąsem wojenkor. Dodaje też: „zaczęły się pojawiać również bardziej absurdalne komentarze o tym, że zabity żołnierz to niemalże nasz zgubiony brat, który w nieco innych okolicznościach mógłby w ogóle znaleźć się po naszej stronie”. Według wojenkora to oznacza, że wielu Rosjan mentalnie żyje w czasach sprzed pomarańczowej rewolucji, czyli sprzed momentu, w którym Kijów rozpoczął dryf w stronę Zachodu. Astrachań stawia sprawę jasno: Ukraina to anty-Rosja, a jej żołnierze są „nazistami”, wrogami Rosji, nawet jeśli mówią po rosyjsku. W tym kontekście – akurat słusznie – przypomina o tym, że rosyjskojęzyczni są żołnierze brygady „Azow”, która (jeszcze jako batalion ochotniczy) sformowana była na południowym wschodnie kraju.
Astrachań zarzeka się, że jest przeciwko dehumanizacji wroga. Zaznacza przy tym jednak, że w interesie Rosji jest odróżnianie Rosjan od rosyjskojęzycznych Ukraińców. To zaś z kolei pokazuje logikę kremlowskiej propagandy. Moskwie nie wystarczy, żeby Ukraińcy mówili po rosyjsku. Moskwa chce, by mówiący po rosyjsku Ukraińcy byli poddanymi Moskwy. Czyli – Rosjanami. ©℗
Maciej PIECZYŃSKI
Dr Maciej Pieczyński to rusycysta, ukrainista i literaturoznawca, wykładowca Uniwersytetu Szczecińskiego oraz publicysta.