Polityk walczy nie tylko o głosy wyborców, ale również o szacunek i uznanie. Może być z siebie naprawdę dumny, jeśli jego starania na rzecz idei, w które wierzy, zostaną docenione. 4 listopada Grzegorz Braun, lider Konfederacji Korony Polskiej, został uhonorowany Nagrodą Pokoju i Praw Człowieka. Czy ma znaczenie, kto przyznał tę nagrodę? Oczywiście. Przyznała ją pewna białoruska organizacja, ściśle powiązana z Alaksandrem Łukaszenką.
Nagroda Pokoju i Praw Człowieka przyznawana jest formalnie przez Międzynarodową Fundację im. Emila Czeczki. „Międzynarodowy” charakter to oczywiście tylko przykrywka. W rzeczywistości fundacja jest białoruska, dokładniej: Łukaszenkowska. Dla tych, którzy nie znają kontekstu: Emil Czeczko był polskim żołnierzem, który podczas kryzysu migracyjnego na granicy polsko-białoruskiej zdezerterował, uciekł na Białoruś i stał się narzędziem tamtejszej propagandy. W wywiadach dla Łukaszenkowskich i Putinowskich mediów opowiadał bajki o tym, jak to Polacy rzekomo mordowali nielegalnych migrantów. Na szczęście w tę absurdalną narrację nikt nie uwierzył. Niemniej, nieżyjący już Czeczko był dezerterem i zdrajcą, który służył wrogom Polski. I nagrodę jego imienia właśnie otrzymał Grzegorz Braun. To zaś spotkało się ze zrozumiałą krytyką – od prawa do lewa. Czy można znaleźć coś na usprawiedliwienie Brauna? Zdecydowanie tak. Można przecież argumentować, że sam się o tę nagrodę nie prosił. To nie jego wina, że otrzymał od władz w Mińsku pocałunek śmierci. Ten punkt widzenia ma jednak parę słabych stron. Po pierwsze, do momentu, w którym piszę te słowa, Braun w żaden sposób nie odniósł się do tematu, nie odciął się od przyznanej nagrody. Rzecz jasna, nie musiał, gdyby jednak mu zależało na rozwianiu wątpliwości, to by to zrobił. Po drugie, Braun otwarcie opowiada się za normalizacją relacji z Mińskiem i Moskwą, nie ma więc powodu, by Łukaszenka chciał mu zaszkodzić taką nagrodą. To z kolei może oznaczać, że polityk został szczerze nagrodzony za swoją postawę, zaś białoruskie władze nie boją się, że taka nagroda mu zaszkodzi. Niestety, ta kalkulacja może okazać się trafiona. Widać to w argumentacji zwolenników Brauna, broniących go w mediach społecznościowych przed krytyką. Absolutną mniejszość komentarzy stanowią te, których autorzy wskazują, że mógł paść ofiarą prowokacji, mającej go zdyskredytować. Większość głosów można streścić następująco: „I bardzo dobrze, zasłużył na nagrodę za szerzenie pokoju od bratniego narodu białoruskiego. Musimy utrzymywać dobre stosunki z Mińskiem. Lepsza nagroda od Łukaszenki niż od tego banderowca Zełenskiego”. ©℗
Maciej Pieczyński
Dr Maciej Pieczyński to rusycysta, ukrainista i literaturoznawca, wykładowca Uniwersytetu Szczecińskiego oraz publicysta.