Dziennikarz Suworow wyjeżdża na Donbas z pomocą humanitarną. Wydawałoby się, że powodowany jest uczuciami patriotycznymi. Albo współczuciem dla mieszkańców. Względnie – nienawiścią do „ukraińskich nazistów”. Albo zmanipulowany propagandą. Jednak prawdziwym powodem jego decyzji jest żądza sławy. Suworow jest początkującym dziennikarzem. Zamierza zrobić wywiad z dowódcą batalionu separatystów donbaskich, bohaterem walk z Ukraińcami Liesiencowem. Wywiad chce sprzedać niemieckim mediom, z którymi współpracuje. „Główny bohater, niczym bohater Dantego, będzie musiał przejść wszystkie kręgi Piekła, przemyśleć swoje życie i światopogląd” – czytamy w jednej z recenzji serialu, który opowiada o początkach wojny rosyjsko-ukraińskiej. Frontowe doświadczenia sprawiają, że Suworow przechodzi klasyczną przemianę bohatera, stając się rosyjskim patriotą. Głóny bohater uważa, że – cytując jedną z recenzji -„jeśli ktoś tworzy w duchu Tołstoja i Lermontowa, to jego celem musi być pokój, a nie wojna. W tym momencie jego życie staje się kartą przetargową w wielkiej grze, w której uczestniczą Liesiencow, pułkownik Sił Zbrojnych Ukrainy Bondarenko, deputowany Noworosji Kostylin i tajna grupa wojskowych NATO”.
Przy czym opowiada z perspektywy Moskwy. Mowa o serialu rosyjskim, którego wymowa jest wyraźnie propagandowa. Tytuł w oryginale brzmi „Opołczenczeskij romans”. Trudno o doskonałe tłumaczenie na język polski. Opołczenie w tradycji armii rosyjskiej rekrutujące się z przedstawicieli ludu pospolite ruszenie walczące z najeźdźcą, albo partyzantka, walcząca z okupantem. W najnowszej historii ten termin zyskał nowe, konkretne znaczenie. Opołczeńcami nazywani się donbascy separatyści – ochotnicy, którzy jakoby sami z siebie wzięli do ręki broń, by przeciwstawić się „kijowskiej juncie” w obronie Doniecka i Ługańska przed Ukrainą. Można więc zaryzykować robocze tłumaczenie: „Romans opołczeński”.
Serial jest ekranizacją powieści Zachara Prilepina pod takim samym tytułem. Autora nie trzeba przedstawiać nikomu, kto ma jakiekolwiek pojęcie o współczesnej literaturze rosyjskiej. Prilepin jest jednym z najwybitniejszych przedstawicieli tzw. nowego realizmu – nurtu, który narodził się na początku XXI w., jako krytyczna odpowiedź na oderwany od społecznej rzeczywistości postmodernizm i próba przedstawienia czytelnikom realiów postsowieckiej Rosji. Dziś jest to bodaj najpoczytniejszy pisarz rosyjski. Zadanie ma o tyle ułatwione, że wielu jego konkurentów w proteście przeciwko polityce Putina opuściło kraj. Tymczasem Prilepin to nie tylko wybitny twórca literatury, ale również propagandysta moskiewskiego imperializmu. Polityk, publicysta, żołnierz. „Pisarz z karabinem”. W 2014 r. walczył na Donbasie jako zastępca dowódcy batalionu separatystów. Był też doradcą ówczesnego szefa tzw. Donieckiej Republiki Ludowej Aleksandra Zacharczenki. Uczestnicy też w aktualnej wojnie. Nie tylko piórem, ale i karabinem – jako żołnierz. W 2023 r. ledwo przeżył zamach na swoje życie, przygotowany najprawdopodobniej przez SBU. Wspiera tzw. Z-literaturę, czyli prozę dokumentalną, pisaną przez uczestników „specoperacji” i „specoperację” wychwalającą.
Serial jest przez niektórych mylnie przedstawiany jako „pierwszy serial o specjalnej operacji wojskowej”. Sama powieść Prilepina została wydana na dwa lata przed inwazją na Ukrainę i opisuje hybrydowy etap wojny. Nie „specoperację”, ale walki separatystów z siłami Kijowa. Reklamowana była jako „pierwsza próba nie publicystycznego, tylko artystycznego zrozumienia przeżytych na Donbasie lat wojennych”.
Serial miał swoją premierę pod koniec lutego 2025 r. Był emitowany w telewizji NTW, można go również obejrzeć w internecie. Serial jest reżyserskim debiutem operatora i scenarzysty Olega Lukiczowa. Opisuje wydarzenia na Donbasie. Wiadomo jednak, że jest elementem propagandy obecnej wojny na Ukrainie. Na planie pojawili się zresztą realni uczestnicy inwazji. Jedną z ról gra Rinat Jesienalijew, żołnierz z batalionu Prilepina, który walczy na froncie „specoperacji”. Innym weteranem aktualnej wojny jest konsultant serialu Aleksandr Kriesztop, żołnierz Rosgwardii.
Serial nie podbił serc i umysłów Rosjan. Nie stał się póki co takim hitem, jak „Słowo pacana” czy „Lichije” – seriale poświęcone bandyckiej epoce lat 80. i 90. Temat „specoperacji”, narzucany przez kremlowską propagandę, nie cieszy się wybitnym uznaniem odbiorców. Władze nie ustają jednak w swoich wysiłkach. W zeszłym tygodniu funkcjonariusze wołgogradzkiego oddziału FSB spotkali się z twórcami serialu „Romans opołczeński”. I na takich widzów przede wszystkim może liczyć Z-twórczość. ©℗
Maciej PIECZYŃSKI
Dr Maciej Pieczyński to rusycysta, ukrainista i literaturoznawca, wykładowca Uniwersytetu Szczecińskiego oraz publicysta.