Środa, 15 stycznia 2025 r. 
REKLAMA

2025 – rok pokoju na Ukrainie?

Data publikacji: 2025-01-05 11:00
Ostatnia aktualizacja: 2025-01-05 15:54

Przewidywanie przyszłości w polityce zagranicznej to intelektualny hazard o wysokim stopniu ryzyka. Żaden ekspert nie jest wróżką, zaś przyszłość nie jest zapisana w gwiazdach, ani nawet w głowach głównych aktorów sceny międzynarodowej. Ani Zełenski, ani Putin, ani Trump, ani żaden inny lider, którego decyzje mogą wpłynąć na bieg wydarzeń, jeszcze tych decyzji nie zna. Skoro już wytłumaczyłem, że mogę się w swoich przewidywaniach pomylić, to czas na same przewidywania. Co się może wydarzyć na Wschodzie w 2025 r.?

Scenariusz pierwszy: Trump zmusza Kijów i Moskwę do zawarcia pokoju, na mocy którego (trudno wyobrazić sobie, że będzie inaczej) Ukraińcy zrzekają się okupowanych przez Rosję terytoriów. Tu oczywiście mogą być różne warianty. Jeśli Ukraina odda ziemię tylko w zamian za pokój, sfrustrowani weterani wojny, widząc, że przelali krew na marne, mogą podjąć próbę obalenia zdradzieckiej władzy na kolejnym Majdanie. Nawet jeśli się to im nie uda, bo zmęczone wojną społeczeństwo nie będzie miało ochoty na wojnę domową, Ukrainę czeka chaos i kryzys. Jeśli Kijów odda ziemię w zamian za pokój i takie czy inne gwarancje bezpieczeństwa, być może Zełenskiemu uda się przynajmniej część rodaków przekonać, że odniósł pewnego rodzaju sukces. W obu tych wypadkach trudno będzie jednak wytłumaczyć się z utraty terenów. Spora część społeczeństwa sobie tego nie wyobraża. Ale tu Zełenski ma gotowe rozwiązanie – będzie zrzucać winę na zdradzieckich zachodnich sojuszników, którzy mu niewystarczająco pomogli. Czy to tłumaczenie trafi do Ukraińców – to już inna sprawa. Szczególnie że katalog zarzutów do „sługi narodu” jest naprawdę długi. Zachodnich sojuszników trudno będzie winić za słabe przygotowanie kraju do inwazji rosyjskiej… Ponadto, w obu tych przypadkach pokój oznaczać będzie (przynajmniej powinien) zniesienie stanu wojennego na Ukrainie i początek normalnej, nieskrępowanej walki politycznej, a w perspektywie – wybory parlamentarne i prezydenckie. Zełenski wciąż lideruje we wszelkiego rodzaju sondażach, ale wyraźnie słabnie. W powojennej walce politycznej, niezależnie od najważniejszych opcji politycznych (oprócz „sługi narodu” – partia Poroszenki) w szranki staną też dwie opcje radykalnie sobie przeciwne: bohaterowie wojenni oraz politycy prorosyjscy, tłumaczący, że opór był daremny, że gdyby Kijów spełnił żądania Moskwy, nie byłoby całej tej tragedii. Taka oś sporu tylko pogłębi podziały, które z kolei we własnych celach będzie wykorzystywać Kreml, próbując albo zasiać chaos, albo podbić Ukrainę od środka, bezkrwawo, przy użyciu politycznej „piątej kolumny”. Raczej to pierwsze, bo jaka by nie była frustracja społeczeństwa, trudno sobie wyobrazić, aby opcja prorosyjska zdobyła rząd dusz w kraju, który tyle zła doświadczył ze strony Rosji. „Piąta kolumna” zasieje zamęt, zdemoralizuje część społeczeństwa, utrudni rozwój kraju – to na pewno.

Scenariusz drugi: Trump zaproponuje pokój, na który nie zgodzi się Rosja. Dlaczego nie biorę pod uwagę takiego rozwoju wypadków, w którym to Kijów odrzuca propozycję pokojową Waszyngtonu? Bo trudno to sobie wyobrazić. Zełenski doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jest uzależniony od pomocy z Zachodu, głównie z USA. Kontynuacja wojny bez wsparcia ze strony Amerykanów byłaby samobójstwem – nie tylko politycznym, ale być może nawet dosłownym. To raczej Moskwa może sobie pozwolić na odrzucenie propozycji Zachodu. Niestety, ale to Ukraina więcej straciła na wojnie z Rosją, niż Rosja na wojnie z Ukrainą. Ostatecznie konflikt (poza aktami dywersji) toczy się na terenie Ukrainy, nie zaś Rosji (skromnego kawałka obwodu kurskiego nie liczymy).

A zatem Putin może stwierdzić, że granica na aktualnej linii frontu (a wiele wskazuje na to, że właśnie taka będzie propozycja USA) jest dla niego zwyczajnie nieopłacalna, bo na polu walki jest w stanie zdobyć więcej niż przy stole rozmów. W końcu na froncie idzie mu całkiem nieźle. Wiele wskazuje na to, że tak właśnie może się zdarzyć. Moskwa wiele razy na różne sposoby podkreślała, że nie zmieniły się cele „specoperacji”, a ostatnio znów usłyszeliśmy, że Putin może rozmawiać, ale nie z Zełenskim. Co się stanie, jeśli Rosja odrzuci (wciąż jeszcze najpewniej będący w przygotowaniu) plan Trumpa i ruszy dalej? Znając ego amerykańskiego prezydenta, można podejrzewać, że poczyta to sobie jako afront. Abstrahując od kwestii charakterologicznych, Trump nie chce przecież przegrać rozgrywki na Wschodzie. Podkreślmy, że jego celem jest zaprzestanie wojny, a nie oddanie Ukrainy Rosji. A USA skompromitują się jako wielkie imperium, co może pociągnąć za sobą brak zaufania ze strony klientów Waszyngtonu w innych regionach świata. Przecież Trump nie zgodzi się na ultimatum Putina, wyartykułowane już w grudniu 2021 r. Nie wycofa się z regionu. Co zatem zrobi? Możliwe, że wobec tego zacznie jeszcze bardziej niż poprzednicy wspierać Ukrainę.

Oba scenariusze są wielce prawdopodobne. Drugi chyba jednak bardziej. Ukraina może w takim wypadku liczyć na odzyskanie znacznej części swoich ziem. Oby jednak nie doprowadziło to do eskalacji i wybuchu gorącej wojny NATO z Rosją. Bo taka wojna już na pewno nie byłaby w polskim interesie. ©℗ Maciej PIECZYŃSKI

Komentarze

TZ.
2025-01-07 12:02:38
Pisanie o Zełenskim jako o podmiocie politycznym to fantazjowanie. Nie tylko Putin nie będzie z nim rozmawiał, ale i na Zachodzie mają go coraz bardziej dosyć. Pomijam fakt, że od maja 2024 nie jest prezydentem Ukrainy i swój urząd pełni prawem kaduka, bo to dla pełnego szacunku dla demokracji Zachodu sprawa trzeciorzędna.
pokoju?
2025-01-05 15:50:17
raczej zawieszenia walk a i to raczej nietrwale

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500