W czasie przedwyborczym trudno wytrzymać przekaz mediów, zwłaszcza tych broniących zabetonowanych lokalnych układów, trzymających się przemożną siłą inercji. Szkoda, że w imię ciasno pojętej zasady niezmieniania prawa wstecz, nie wyeliminowano z wyścigu do prowincjonalnych stołków wszystkich zasiedziałych kacyków…
Chciałbym mieć nadzieję na przeoranie polskiej gleby, ale wolę zachować sceptycyzm. Mam świadomość, że wobec słabości rodzimego kapitału w gminie i metropolii, największym pracodawcą na szczeblu lokalnym jest samorząd. Ludzie dorośli boją się zmiany pracy, nowych nieprzewidywalnych szefów, w ogóle wszelkiej nowości. Do tego dochodzi polskie lenistwo wyborcze: Skoro nie muszę…
Z drugiej strony z niektórych przedstawicieli tzw. Koalicji Obywatelskiej bije taka bezczelność, hucpa i głupota, że pewnie niejeden z nas miałby ochotę wyekspediować jej aktorów poza scenę. Ale na razie polskie lenistwo nie odpuszcza…
Za to władza, a konkretnie premier Mateusz Morawiecki, po mistrzowsku wykorzystuje okazję, aby programowo zaorać politycznego przeciwnika. Bo, przypomnę, tak inteligentnego szefa rządu jeszcześmy nie mieli.
Ponadto tzw. dobra zmiana najwyraźniej dostrzegła, że Polacy mają oczy, uszy i dostęp do internetu. Że widzą na ulicach polskich miast najprawdziwszych azjatyckich imigrantów, również muzułmanów, a to przed nimi rząd „dobrej zmiany” miał nas skutecznie bronić. Zauważyła, że ludzie z oburzeniem wysłuchali młodego wiceministra rozwoju, który wbrew obietnicom władzy, wystąpił z jawną pochwałą obcych przybyszów i kpił z idei repatriacji rodaków ze Wschodu. Otóż na szczęście ów minister wyleciał z rządu jak kamień z procy.
Co więcej, po serii cierpliwych rokowań, tłumaczeń, układów, ustępstw, słowem – tłumaczenia się przed uniokratami z faktu niebycia wielbłądem, rząd poszedł po rozum do głowy. Najwyraźniej uświadomił sobie, że to nie Komisja Europejska nań głosowała, ale polscy wyborcy.
Przypomnę, że jeszcze na początku maja br. – zapewne pod naciskiem Unii – podczas konferencji w afrykańskim Marrakeszu, wbrew wcześniejszym zapewnieniom – nasz delegat podpisał deklarację o poparciu dla masowej imigracji z Afryki do Europy jako zasady rozwoju (!). Należy podkreślić, że uczestniczący w tymże spotkaniu Węgrzy podpisu ostentacyjnie odmówili.
Otóż, jak się okazuje, była to jeno wstępna deklaracja, natomiast zawarcie układu w tej sprawie nastąpić ma w grudniu tego roku.
I właśnie kilka dni temu minister spraw wewnętrznych J. Brudziński – co również ważne – szczecinianin, zapowiedział oficjalnie, że tego układu Polska nie podpisze. No, kamień spadł z serca.
Dobra zmiana chce na dobrą wyglądać. Co jednak nie zwalnia nas z patrzenia na ręce władzy. Każdej władzy. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.