Zadziwił mnie ostatnio red. Stankiewicz z „Rzeczpospolitej", chętnie zapraszany do TVN 24 jako publicysta zręcznie wspierający rząd w debatach politycznych. Otóż ostatnio - popierając opinię „Mędrca Europy" Lecha Wałęsy - zarzucił on nowemu prezydentowi Polski, że ten nie podaje ręki pani premier Kopacz.
Jan Kamyczek (pseudonim polskiej znawczyni dobrych manier Janiny Ipohorskiej) to autor(ka) jednego z największych bestsellerów Polski Ludowej. Gdy po wojnie rolę okrutnie przetrzebionej przez obu najeźdźców polskiej inteligencji przejęli przedstawiciele ludu, trzeba było na gwałt uczyć ich dobrych manier, bo drwiła z nich obsługa pamiętająca styl prawdziwych elit sprzed wojny.
Tak to powstała popularna rubryka „Przekroju" - „Demokratyczny savoir-vivre" oraz bardzo wówczas poszukiwany poradnik „Grzeczność na co dzień".
Trudno uwierzyć, że red. Stankiewicz nie zna zasad dotyczących oficjalnych kontaktów między dorosłymi ludźmi (nie kolegami ze szkoły czy podwórka!): że to nie mężczyzna (pan), lecz kobieta (pani) pierwsza wyciąga ręką na powitanie lub pożegnanie! To abecadło wciąż obowiązującego savoir-vivre'u. Trudno wykluczyć, że przerzucenie inicjatywy na mężczyznę mogłoby wywołać protest feministek.
Zresztą pani premier ma w kwestii powitania niejako podwójną inicjatywę, jest bowiem (jak wynika z oficjalnego życiorysu) starsza od jednego z najmłodszych prezydentów świata...
Po klęsce wrześniowej 1939 niemieccy i sowieccy najeźdźcy (na podstawie list proskrybcyjnych sporządzonych przez agentów) wymordowali kwiat polskiej inteligencji kontynuującej etos szlachty. W powojennym PRL, w czas pokoju, aktem społecznej nobilitacji stał się tytuł magistra i inżyniera, mecenasa itp. I ta warstwa społeczna chłonęła Kamyczka. Tymczasem w niepodległej Polsce szkoła przestała wychowywać (!). Na studiach manier nie uczą. Przez ponad 20 lat z Zachodu płynęła moda na luz i wulgaryzm. Staroświecki Kamyczek poszedł do lamusa. Dziś jednak powraca zapotrzebowanie na podręcznik dobrych manier. Inspirowane zresztą pojawiającym się na Zachodzie renesansem mody na starą dobrą etykietę.
Sądzę jednak, że dla nas najlepsze jest to, co stare, sprawdzone i polskie. Warto znaleźć, choćby w komisie, Kamyczka sprzed lat, by stosować w życiu, no i oceniać zachowanie tych, co elitą się mienią. Tego zaś, kto przyswoi głębszy, ponadczasowy sens tych zasad, można bez ryzyka nazwać inteligentem.
Warto też przypomnieć pouczającym nas mądralom, że prezydenci i premierzy przeminą , za to stare i dobre zasady trwają, póki nie umarł kanon naszej cywilizacji zagrożonej dziś akurat w swych podstawach.
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.