Na całym świecie drożeje papier, w ostatnim półroczu cena skoczyła o 50 proc. i nadal rośnie. W Polsce nie produkuje się już papieru gazetowego, a ten do druku książek tylko w Kostrzynie. Kwidzyn właśnie zamyka produkcję, przechodząc na karton opakowaniowy, tak jak cała Europa. „Pandemia” wymusiła handel wysyłkowy… Sprawili to Chińczycy, którzy od lat gromadzą zapasy celulozy, wykupując ją gdzie się da… W efekcie produkcja przeniosła się do Chin.*
To papier sprawił, że ludzkie słowa, myśli utrwalane na kamieniach, glinianych tabliczkach, skórze, papirusie, trafiły pod strzechy, budując naszą cywilizację.
Papier podobno wynalazł w 105 roku niejaki Cai Lun – kancelista chińskiego cesarza Hedi z dynastii Han. W istocie podpatrzył on wieśniaków klecących pościel z kłączy roślin i strzępów jedwabiu. Ściśle strzeżoną tajemnicę Chińczyków dopiero po 700 latach odkryli podbijający imperium muzułmanie, im zaś z kolei wydarli sekret dzielni Hiszpanie, a za nimi reszta Europy.
Do Polski recepta na papier trafia w XV wieku, w 1491 roku powstaje pierwsza „papiernia” pod Krakowem, a pod koniec XVII wieku działa już w kraju 40 takich wytwórni. Papier w wersji „chińskiej”, choć dużo tańszy od pergaminu, był wciąż luksusem. Dopiero francuski przyrodnik Rene A. Ferchault de Reaumur (1683-1757), podglądając osy tworzące gniazdo, odkrył, że budulcem jest mączka drzewna, a spoiwem ślina… Jego obserwacje wykorzystał praktycznie w 1844 roku Niemiec Fryderyk Keller. Wyprodukował tani papier, otwierając nową epokę w dziejach kultury.
Już wydawało się, że wszystko zmierza do wirtualizacji, zastąpienia książek drukowanych na papierze skryptem elektronicznym… a tu rynek sygnalizuje rosnący popyt na tradycyjną książkę!
To w pewnej mierze efekt globalnej akcji pn. „pandemia”, czyli dwuletniego straszenia śmiercionośnym wirusem, izolacji, lockdownów, w każdym razie zwykłe papierowe książki wracają do łask. Młodzież wydaje się wciąż przykuta do smartfonów, wśród starszych jednak widać zmianę… Wygodniej jest w domu poczytać książkę lub gazetę niż klikać lub, co gorsza, zamiatać palcem po ekranie. Nie wpychają się niechciane ogłupiające reklamy. A papier, co sprawdziło już wiele pokoleń – dla pisarza i czytelnika jest cierpliwy. Słowem, normalne książki – w kręgach jeszcze czytających – wracają do łask. Notabene ich wersje dźwiękowe też zyskują nabywców, bo użytkownikom komputerów zaczyna szwankować wzrok.
Obserwując wywołany otwarciem na Zachód upadek czytelnictwa w III RP, przypomnę, że za „komuny” o książkach się rozmawiało, a biblioteki i księgarnie tętniły życiem. Zabiegało się o przychylność pań księgarek, by odłożyły nam poszukiwany tytuł. Nawet „czerwoną elitę” z komitetów moda na czytanie jednak szlifowała…
Dziś rosną ceny nie tylko książek i gazet, lecz również materiałów higienicznych z papierem toaletowym na czele. Już chwyta nas w szpony kryzys energetyczny. Mogą wprowadzić limity dla odbiorców prądu. Jeśli zamilknie telewizor, wygaśnie smartfon i komputer, a na stole zapalimy świeczkę (jeżeli da się kupić…), co dostarczy nam informacji i rozrywki? Stąd też apel do tych, którzy jeszcze mają domowe księgozbiory: Nie wyrzucajcie książek! Wszak przeszłość, to wszystko co posiadamy.
* To nieunikniony skutek „planu Balcerowicza”, czyli polityki wyzbywania się rodzimego przemysłu. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.