Na początek dwie nowiny niewesołe: zła i bardzo zła.
Najpierw zła: od niemal czterech lat trwa, rozpoczęty chyba nie przypadkiem wraz z „pandemią”, upadek polskich przedsiębiorstw oraz… coraz bardziej zauważalna – ewakuacja zagranicznego kapitału do krajów Trzeciego Świata. Słowem deindustrializacja Polski nabiera tempa. Najsilniejszym bodźcem do niej stała się ostatnia podwyżka płacy minimalnej. Ekonomiczni analfabeci z frakcji „okrągłostołowej”, chcąc pozyskać głosy najbiedniejszych wyborców, po prostu zlikwidowali im miejsca pracy.
Efekt widać… W roku ubiegłym wskutek ucieczki zachodnich korporacji do Azji ubyło w Polsce prawie 2 tys. miejsc pracy, tego roku ta liczba może się podwoić. Po wielu staraniach udało się przywabić na Pomorze Zachodnie koncern IKEA. Fabryka ma dziś problemy, zwalnia ludzi. Wśród wielu wyprowadzek szczególnie zasmuca pożegnanie z Polską tych marek, które witaliśmy niegdyś jako skowronki cywilizacyjnego awansu. Takie jak funkcjonująca od 31 lat w Otwocku, „jeansowa legenda” Levi Strauss… Właśnie odpływa do Indii – najszybiej rozwijającego się kraju świata.
Tak dzieje się w Europie (Unii Europejskiej), która, jako jedyny region świata, pod presją globalistów podjęła się, pod bezsensownym pretekstem „ratowania klimatu”, tyleż gigantycznego, co bezsensownego eksperymentu, którego prawdziwym celem jest zdławienie spontanicznego rozwoju, redukcja światowej populacji i wprowadzenie totalnej kontroli. Niestety, ONZ oraz czołowe instytucje finansowe świata uznały, że chiński eksperyment – mariaż komunistycznego zamordyzmu z kapitalizmem – zdaje egzamin. Czyli – udało się z pomocą nowoczesnej techniki zniewolić pierwszy miliard ludzi!
Cóż, jeszcze do niedawna (do czasów sprzed „covida”) wydawało się, że świat zachodni nigdy nie zaakceptuje chińskich metod. A tu masz babo placek! (Podobno wyraz „baba” jest stygmatyzujący i minister Bodnar każe wyrzucić go ze słowników. Śpieszę się, póki można…)
Wieść druga, gorsza… W Polsat News pojawił się polski dowódca rzadko indagowany przez media, w domyśle: mniej hołubiony przez ośrodki władzy, za to dysponujący dużym doświadczeniem, generał broni (w stanie spoczynku) Władysław Samol. Zapytany, czy w razie zagrożenia naszego terytorium możemy – jako kraj graniczny należący do NATO – liczyć na pomoc militarną USA, odparł: „Pewności w tej kwestii mieć nie możemy – każde z mocarstw ma swoje interesy. Prawdopodobnie my, jako kraj buforowy, będziemy poświęceni na ołtarzu bezpieczeństwa USA lub nawet Europy Zachodniej”.
Rozmówca Polsatu nie pełni już ważnych funkcji w armii, ale na pewno o niebo lepiej zna się na militariach i traktatach niż ministrowie Klich, Błaszczak, czy Kosiniak-Kamysz. I rozumie, czym pachnie desperacki pomysł wysłania na Ukrainę polskich żołnierzy z „misją pokojową”. Mamy więc istotny powód, by w obliczu wojowniczych pohukiwań naszych ministrów poczuć ciarki na krzyżu.
Co gorsza, mentalność militarystyczna – sprytnie podsycana przez Jankesów, zaczyna dominować nad rozsądkiem. Skąd taki pęd rządzących do ryzyka? A może nasi władcy przyszykowali sobie Zaleszczyki…
Tak buńczucznych deklaracji naszych władz wobec bliskiego mocarstwa atomowego – do których zachęcają – nie pierwszy raz – Anglosasi siedzący za wodami – nasi sąsiedzi ze środkowej Europy, z Węgrami na czele przezornie unikają. I mają poparcie obywateli.
Nieśmieszno, ale nadal straszno.
Na koniec zdałby się przebłysk nadziei. Właśnie trwa kampania przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Choć rząd premiera Tuska, ostentacyjnie łamiąc prawo, szykuje się do narzucenia Polakom standardów nienormalności, obowiązujących dziś w krajach Zachodu, zarazem tenże Tusk wyczuwa polityczny klimat, wie, kto jest w danej chwili ważny. Właśnie ukazała się fotka ukazująca go w serdecznym powitaniu z premierem… Orbanem. Tusk nieoczekiwanie oświadczył, że podziela wartości węgierskiego lidera, jest też przeciw nielegalnej imigracji… Kto nie wierzy, niech się uszczypnie w ucho… Nie pierwszy to wilk udający jagnię…
Ale to znak, że kraje takie jak Węgry i Polska – w klimacie powszechnego buntu przeciw Zielonemu Terrorowi – mają wciąż jakąś szansę na zmianę Unii… Aby jednak zrówna ć z Matką – Ziemią cały ten „Nowy Ład” – zielony, czerwony i tęczowy, musi nastąpić kulminacja woli milionów… Oby w czerwcu, jeszcze tej wiosny stał się cud. Prawdopodobieństwo bardzo niewielkie, ale wiosną różnie bywa… A maj już za pięć dni. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.