Przy okazji wybudzania z letargu stoczni, nie przypadkiem w przede-dniu tyleż pięknej, co na pozór czysto promocyjnej imprezy Tall Ships Races, zawitała nad Odrę delegacja rządowa „pierwszego sortu”, by unisono przypomnieć, za prezydentem Zarembą, że „Szczecin to wielka rzecz”.
Wizyta prezydenta Trumpa w Warszawie sprawiła, że ambitne plany krajów wschodnioeuropejskich, traktowanych lekceważąco przez państwa „starej Unii”, zyskały walor realności. Zdawało się przestarzały polski projekt Międzymorza, o którym nie przypominały już nawet podręczniki historii, pod egidą nowego przywódcy Ameryki odrodził się w postaci planu Trójmorza.
Oczywiście, nie wszystkie globalne koncepcje Trumpa muszą się nam podobać, ale stawiając na Międzymorze, trafił w wielką polską szansę.
W tej koncepcji Odra, połączona z Dunajem jako arteria komunikująca Bałtyk z Morzem Czarnym i Adriatykiem, staje się naturalną transportową osią 12 krajów wschodniej flanki Unii Europejskiej. Natomiast Szczecin północno-zachodnim początkiem wielkiego szlaku.
Przypomnę, że to „Kurier Szczeciński” w latach 70., które były dla Polski epoką wielkiej inwestycyjnej koniunktury, prowadził – piórem red. Anny Więckowskiej-Machay cykl publikacji mobilizujący władze do modernizacji odrzańskiego szlaku, odbudowy zaniedbanych portów rzecznych i zacieśnienia współpracy z Czechosłowacją, Węgrami, Bułgarią i Rumunią w budowie transportowego korytarza między dwoma morzami. Niestety, rządy wyłonione w dobie transformacji, realizując życzenia nowych, zachodnich protektorów, odrzuciły narodowe plany inwestycyjne w ciemny kąt.
Port Szczecin – Świnoujście, jeszcze w 1979 r. największy na Bałtyku, mocno podupadł. Kilkanaście lat później wskutek zaniechań rządowych upadła szczecińska stocznia. Od połowy lat 90. władze państwowe i lokalne konsekwentnie starały się uczynić z miasta przemysłowo-portowego coś w rodzaju Mikołajek…
Słusznie przypomniano o walorach krajobrazowych Odry, pięknie jej dzikich rozlewisk, w imię tego stopniowo ograniczając transport wodny.
Nasi zachodni sąsiedzi bardzo to chwalili. U nich rzeki, pełne barek i holowników, dawno przestały być skansenem dzikiej przyrody. Ten znajdują właśnie u nas…
Aby ten stan utrwalić, kilka lat temu, cichutko, dyskretnie, oczywiście w imię ochrony przyrody, walorów ekologicznych itp. polskie władze podpisały z Niemcami porozumienie o zachowaniu III klasy żeglowności Odry, co oznaczało rezygnację z wykorzystania rzeki do transportu na większą skalę. Otóż obecny rząd, który rzucił hasło industrializacji Polski, chce to zmienić, podwyższając klasę żeglowności.
Efekt sąsiedzkich rozmów powinien być po naszej myśli. Rzecz bowiem w tym, że zasady Unii Europejskiej zalecają jak najszersze wykorzystanie rzek do celów transportowych. Niemcy są w tej dziedzinie europejskimi championami. Zatem my, zamiast oferować im przyrodniczy skansen, po prostu ich naśladujmy! W tej i wielu innych dziedzinach.
Od niemal dwóch lat zza zachodniej granicy patrzą na nas twarze zaniepokojone „stanem wolności, demokracji” oraz ochrony przyrody w Polsce, a zarazem zza miedzy płyną fundusze wspierające antyrządowe protesty – to dla mnie dowód, polski rząd robi co należy.
Nareszcie, po 27 latach indolencji.
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.