Cieszą nas płynące z Ameryki zapewnienia o gotowości do przyjścia Polsce z pomocą. Dodają otuchy ćwiczące u nas bataliony US Army. Ale też odnaleźć można w mediach omówienie raportu amerykańskiego centrum badań strategicznych pt. „Utrzymanie równowagi. Amerykańska Strategia Obrony Eurazji”. Jego autor nie kryje, że każde państwo, które zbliży się wielkością potencjału do USA, zagraża ich pozycji i - bez względu na swój stosunek do USA – jest wrogiem, którego należy zniszczyć. Wrogiem nr 1 są Chiny, a głównym zagrożeniem dla hegemonii USA rysujący się sojusz Chin, Rosji i Iranu oraz być może Turcji. Stąd narastająca konieczność przerzucenia 60 proc. amerykańskich sił na Daleki Wschód, osłabienie akcentu w Europie. Dlatego należy podjąć próbę odwrócenia Rosji przeciw Chinom, uczynienia jej sojusznikiem USA.
Autor raportu Andrew Krepinevich stwierdza, że na razie przeszkadza temu „nieracjonalna polityka prezydenta Rosji”. Tymczasem czas pracuje na rzecz Chin – to one dążą do stabilizacji i pokoju. Natomiast Rosja i USA są zainteresowane eskalacją napięć, by zmienić obecną sytuację na własną korzyść. Najważniejszy jest odcinek chiński – Daleki Wschód. Stąd np. wyraźne blokowanie przez USA budowy Nowego Jedwabnego Szlaku… także w Polsce.
Natomiast w środkowej Europie – w optyce raportu mniej ważnej w globalnej rozgrywce – można Rosji zapłacić (np. dać wolną rękę w sprawie Krymu i Donbasu) w zamian za sojusz przeciw Chinom.
Raport dzieli członków NATO na dwie kategorie: Głównych Sojuszników (Major NATO Allies) takich, jak: Wielka Brytania, Francja, oraz Państwa Graniczne (Frontline States), jak: Polska, Litwa, Łotwa, Estonia. Istnienie owych krajów granicznych daje sojuszowi „głębię strategiczną” i potencjalne zaangażowanie się Ameryki w obronę tych drugich jest mniejsze. Utracenie strefy Europy Wschodniej, przejściowe jej zajęcie przez wroga „nie jest katastrofą”(!) Dać może Amerykanom kilka miesięcy czasu w wojnie. Raport trzeźwo przyznaje, że na „Głównych Sojuszników” europejskich nie ma co liczyć, bo mają i tak kłopoty z emigracją i radykalnym islamem. Natomiast Polakom w tej sytuacji – jak wynika z raportu – wypada przetrwać rosyjską okupację, wykrwawiać się w partyzantce prowadzonej na wzór Hezbollahu(!) aż do ewentualnego wyzwolenia. Kopia planu aliantów w 1939 roku.
Niestety, wedle raportu, nasz główny sojusznik rozważa również (w celu „przekonania” Rosji?) atak wojsk polskich na przyczółek kaliningradzki! I to w sytuacji, gdy Rosja rezerwuje sobie prawo do użycia broni jądrowej wobec napastnika takiej broni pozbawionego – „w celu deeskalacji konfliktu”.
Perspektywa raczej przerażająca. Taka jest jednak strategia narysowana za oceanem – aktualna do końca kadencji Obamy, a wiele wskazuje na jej ważność także w czasach Trumpa. Stoi za nią potężne amerykańskie „deep state” – splot finansjery i służb specjalnych – które kontestując wynik wyborów, toczy otwartą wojnę z nowym prezydentem, oskarżając go o gotowość do rozmów z Rosją. Tymczasem od epoki Eisenhowera każdy z przywódców USA (nawet Bush II) taką wolę deklarował.
Sytuacja Polski nie jest łatwa i bardzo niewiele od nas zależy.
Módlmy się jednak gorąco, aby wylęgły w chorej głowie pomysł szarży na Kaliningrad co prędzej trafił do działu strategicznej fantastyki…
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.