Kto się dobrze czuje z dławiącą swobodny oddech maseczką na twarzy?
W pejzażu osaczającej świat pandemii oswajamy się także coraz bardziej z podawaniem raz po raz liczby osób zakażonych, poddanych kwarantannie oraz zmarłych za sprawą wrażego koronawirusa. Te liczby na razie rosną, podtrzymując w nas poczucie zagrożenia. Wszak każdy z nas boi się nagłej śmierci. Stąd klimat niepewności, niełatwy do zniesienia.
Polski rząd chwali obywateli za subordynację, zrozumienie, przestrzeganie niewygodnych rygorów. Codzienny rytualny raport o skutkach zarazy wzmaga poczucie osaczenia. Jeśli jednak zestawić obecne dane z tymi sprzed roku i więcej, trudno je uznać za naprawdę epidemiczne, alarmujące. Trudno nie dostrzec, że klimat napięcia buduje – i to w większości krajów świata – głównie styl relacji medialnych.
Zwraca uwagę fakt, że prawie wszystkie ofiary koronawirusa to ludzie wcześniej zmagający się z ciężkimi chorobami, a zarazem osoby w podeszłym wieku, a więc zdecydowanie mniej odporne. Czyż nie takie umierają najczęściej i jakoś nie budziło to dotąd aż takiej grozy w naszym społeczeństwie…
W marcu 2019 r. rzeczywiście liczba zgonów na choroby dróg oddechowych (w tym infekcje grypowe) była nieco niższa niż tego roku, ale dwa lata temu (w 2018) odnotowano wyraźnie więcej zgonów niż obecnie. Kilka lat temu żądnym zysku producentom szczepionek udało się rozniecić w Europie panikę przed nadchodzącymi podobno epidemiami „ptasiej” i „świńskiej” grypy, ale ówczesny rząd RP, kierując się zdrowym rozsądkiem, nie dał pola histerii.
Teraz jednak trzymamy się ściśle zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia, a ta nie wyklucza, że koronawirus zagości u nas dłużej, nawet dwa lata, aż do opracowania szczepionki, którą chce uraczyć świat miliarder Bill Gates.*
Dziś na tle ogólnoeuropejskiej paniki stoicyzmem wyróżniają się Szwecja oraz bratnia Białoruś, gdzie ludziom nie każą dystansować się od bliźnich, nie zamykają restauracji, a przede wszystkim nie wstrzymują rytmu pracy, która wszak żywi i bogaci narody. Łukaszenko żartuje, że „żadnego koronawirusa nie widział”, a zatroskanym o zdrowie współplemieńcom doradza sprawdzoną medycynę ludową. A że ludzie schorowani i starzy umierają – wszak wiek podeszły przypomina o bliskości śmierci, którą cywilizacja sukcesu wypiera.
Z poczciwego Bat’ki – prezydenta krainy nad Niemnem, Prypecią, Berezyną i Dnieprem – kpi nasza liberalna „inteligencja”. Natomiast – jak sądzę – zazdrości mu niejaki Donald Trump, który – na przekór histerii rozsiewanej przez jego konkurentów - zapowiada jak najszybsze uruchomienie zablokowanej przez wirusa gospodarki. Trump popiera też medyków, którzy w leczeniu COVID -19 stawiają na wykorzystanie chlorochiny – leku tradycyjnego, znanego jako stosowana na malarię chinina („W pustyni i w puszczy”).
Jak wiadomo, światem rządzi wielki kapitał, to on desygnuje prezydentów, premierów, finansuje ich kampanie wyborcze i zbrojenia. Dlatego tak rzadko rządzący kierują się dobrem ogółu, a niemal zawsze egoistycznym interesem potężnych mocodawców. Epidemia to dla biznesu farmaceutycznego okazja do zarobku na szczepionkach. Trudno więc mieć nadzieję, że polski rząd, tak wierny Wielkiemu Bratu, poważy się samodzielnie zakończyć stan pandemii…
* Choć może ubiec go producent brytyjski, już testujący lek.©℗
Janusz Ławrynowicz
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.