Jesienią zbiera się plony i ogaca chałupy na zimę. No i snuje plany na rok następny. Z mistrzowskich przemówień premiera wyłania się obraz inwestycyjnego rozkwitu i postępu. Nie ma natomiast mowy o zagrożeniach, które czyhają zawsze. Zadaniem gospodarza jest w porę je rozpoznać. Rozwój wedle klasycznej ekonomii zwykle wiąże się z podwyżkami cen, czyli inflacją. Wedle oficjalnych zapewnień ta akurat na razie jest w normie.
Tymczasem z różnych miast kraju docierają niepokojące sygnały o szykujących się drastycznych podwyżkach cen za prąd. Oferty cenowe dystrybutorów energii – kierowane do lokalnych instytucji i firm komunalnych – nie wróżą nic dobrego. Łódzka Kolej Aglomeracyjna stanęła wobec wzrostu kosztów energii o 70 procent! Podobne ceny firma energetyczna zaoferowała Metropolii Górnośląsko-Zagłębiowskiej. Kierownictwo warszawskiego metra otrzymało również nową, znacznie wyższą od dotychczasowej cenę za dostawy prądu, nie podało jednak skali tego wzrostu.
To na razie przedbiegi harcowników pragnących to i owo ugrać na rynku samorządowym i nie jest to fake news. Ceny energii, jak uczy nas praktyka, determinują poziom produkcji, zatem i życia ludzi.
Tu warto przypomnieć, że wzrost kosztu wytwarzania prądu to przede wszystkim skutek unijnej umowy klimatycznej, podpisanej przez Polskę w 2015 roku, a przedtem w 2008 narzucającej surowe wymogi w zakresie redukcji emisji dwutlenku węgla. Jest tak zmyślnie skonstruowana, że uderza w kraje wschodniej Europy, które po upadku w dobie transformacji usiłują właśnie odbudować swój przemysł, by dogonić Zachód. I muszą za emisję CO2 płacić wysokie kary.
Swoistą perfidią jest, że za najniebezpieczniejszy „gaz cieplarniany” wywołujący globalne ocieplenie uznany został poczciwy, karmiący rośliny i rozweselający ludzi dwutlenek węgla, a który najtrudniej wychwycić ze spalin. I na tym łapią nas sprytni konkurenci zachodni.
Jeszcze do niedawna polscy klimatolodzy stanowczo kwestionowali teorię o szczególnej roli dwutlenku węgla w procesie zmian klimatycznych. Ich następcy są bardziej elastyczni, już nie mają oporów przed akceptacją oczywistego mitu, skoro stoją za nim możni tego świata. Nauką rządzi niestety destrukcyjna ideologia „new world order”.
Otóż pierwszym z prezydentów USA, otwartym na rzeczową argumentację, okazał się Donald Trump. Po wysłuchaniu jednego z niezależnych badaczy (Polaka)) postanowił wycofać Stany Zjednoczone ze światowej Konwencji Klimatycznej. To oczywisty absurd, że sowite kary za „bąbelki” płaci maleńka Europa, a światowi giganci z Chinami na czele kopcą na całego… ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.