Nieco ponad rok temu, przy okazji wyborów parlamentarnych, odbyło się referendum dotyczące trzech ważnych dla kraju spraw, w tym groźby masowej nielegalnej imigracji… Niestety, antypolska dywersja grupy obecnie dzierżącej władzę – skutecznie ten akt społecznej woli ukatrupiła.
Ludzie myślący samodzielnie w społeczeństwach Europy stanowią około 20 proc. Pesymista powie – zaledwie tyle, optymista – aż tyle… To z nich rekrutuje się elita kraju. Niestety, przy obecnej tendencji do obniżania wymagań w sferze oświaty, czy oferowanej przez mass media łatwizny to grono wciąż się kurczy.
Stąd mało sympatyczny, ale słuszny, niestety, pogląd Janusza Korwin-Mikkego, że demokracja, czyli ustrój, w którym lud wybiera władców – jest najgorszą formą rządów. Natomiast najlepszą – przez wieki sprawdzoną jest – zdaniem prawdziwych konserwatystów – monarchia absolutna. Oczywiście pod warunkiem, że satrapa legalnie dziedziczy tron, nie jest idiotą ani agentem wroga.
A jednak chyba najstabilniejsze i jedno z najbogatszych państw świata zachowuje od ponad dwustu lat model demokracji, w którym rząd opracowuje projekty ustaw i regulacji, ale to obywatele – na różnych szczeblach władzy – decydują, który z nich wejdzie w życie. To oni również mogą zgłaszać własne pomysły aktów prawnych.
Konstytucja III RP – wzorem wielu krajów europejskich – umożliwia także bezpośrednie sprawowanie rządów przez obywateli. Wszak to właśnie referendum przesądziło o wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej (agitowałem głośno przeciw akcesji, lecz nec Hercules…). Przypomnę jednak, że pierwsze z polskich referendów – ogromnie ważne – dotyczące reprywatyzacji, czyli zwrotu Polakom mienia zagrabionego przez komunistów – uznano za nieważne – choć za reprywatyzacją wypowiedziała się zdecydowana większość głosujących. Okazało się, że frekwencja nie osiągnęła 50 proc. uprawnionych do głosowania. Było oczywiste, że ówczesne władze bynajmniej nie kwapiły się do wypłaty takich rekompensat, ale nikt nikogo za rękę nie złapał.
Otóż w Szwajcarii – gdzie zrodził się współczesny system referendalny – istotny jest stosunek głosów „za” do głosów „przeciw”, a nie frekwencja. Obywatele nie mający poglądu na temat postawionej w plebiscycie kwestii, lub problemem niezainteresowani – nie muszą głosować, mogą pozostawić decyzję innym.
Jeśli idzie o polskie referendum sprzed roku, to akurat niedawno pojawił się w sieci filmik z kampanii wyborczej, w którym uśmiechnięty Tusk, w asyście wesołej gromadki adoratorów woła: „unieważniam to referendum!”. Niestety, poprzedni rząd, który plebiscyt zainicjował, zlekceważył butną przechwałkę herszta pozycji… Podczas wyborów zabrakło kogoś, kto w imieniu Polaków niechętnych tłumom obcych przybyszów, pilnowałby dystrybucji kart referendalnych.
Dziś, gdy premier z zapałem rozwija kreację narodowego herosa, w cieniu jego bojowych pohukiwań o wstrzymaniu udzielania azylu wszelkim uchodźcom, trwa właśnie na terenie Polski budowa 49 „ośrodków adaptacyjnych” dla imigrantów, których postanowiły się pozbyć Niemcy. Do blisko trzymilionowej rzeszy Ukraińców – w ostatnich dwóch latach niemal bezszelestnie dołączyły tysiące „relokowanych” imigrantów zza zachodniej granicy.
Niemal natychmiast po zwycięskich dla KO wyborach, wręcz expresem, tenże Tusk podpisał złowróżbny Pakt Migracyjny, przeciw któremu to rywale z PiS zarządzili referendum…
Można się spodziewać, że do wyborów prezydenckich premier – aktor marny, ale niestety skuteczny, będzie grał twardego jak głaz patriotę, bo naprawdę korci go pałac na Krakowskim Przedmieściu.
Otóż na ten sam termin szykują kolejne referendum zjednoczeni pod szyldem NSZZ „Solidarność” wszyscy polscy przeciwnicy najkoszmarniejszych unijnych atrakcji z Zielonym Bezładem i Paktem Imigracyjnym na czele.
To może ostatnia już wyborczo-referendalna szansa na ocalenie resztek Polski, jaką znamy. ©℗
Janusz Ławrynowicz
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.