Niczyje zdrowie, wolność ani mienie nie są bezpieczne, kiedy obraduje parlament. To jeden z najsmutniejszych, a zarazem najtrafniejszych aforyzmów Marka Twaina (w XIX wieku krytykowanego za postępowość, dziś w ramach obłędu WOKE pisarza najbardziej cenzurowanego za… rasizm). Właśnie ta jego przestroga sformułowana niemal dwa wieki temu sprawdza się w naszym kraju. Niepostrzeżenie, w zagadkowym milczeniu inicjatorów, w nader podejrzanym pośpiechu, posłowie PiS (dysponujący wszak większością w Sejmie) przegłosowali nowelizację ustawy geologicznej. Akt ten – pod pretekstem obrony bogactw naturalnych kraju przed zakusami zagranicy – stanowi zamach na prywatną własność – na nieruchomości obywateli III RP.
Zgodnie z konstytucją wszystkie podziemne zasoby mineralne i wodne na terenie Polski są własnością państwa polskiego (podziemne zasoby stwierdzono na ponad 70 proc. powierzchni Polski…). Na mocy nowego prawa Główny Geolog Kraju, zarządzający w imieniu państwa wszystkimi zasobami podziemnymi, arbitralnie określa (decyzja niepodlegająca kontroli sądowej!), które z owych złóż podziemnych mają dla kraju znaczenie s t r a t e g i c z n e.
Otóż drastyczne novum w ustawie polega na tym, że posiadacze nieruchomości, pod którymi znajdują się podziemne złoża (minerałów i wody) uznane za strategiczne, mogą zostać wywłaszczeni bez odszkodowań(!), pozbawieni prawa do zabudowy swych posiadłości oraz jakichkolwiek inwestycji i remontów na wskazanym (własnym!) terenie. Słowem: zbieraj, bracie, manatki i zmiataj, gdzie pieprz rośnie! To co w tradycyjnym systemie prawnym stanowiło nienaruszalne prawo własności i możliwość inwestowania, bogacenia się, staje się przekleństwem dla posiadacza. To już coś gorszego niż respektujący własność faszyzm – to żywa kopia bolszewizmu! Jest to podobno (zdaniem ustawodawców PiS) niezbędny warunek, aby państwo skutecznie strzegło podziemnego bogactwa przed obcymi. A nie wystarczyłoby zapewnienie państwu polskiemu prawa pierwokupu? Władze sterują jednak wyraźnie w skrajnie lewą stronę.
Jeszcze groźniejszy dla Polaków, ich mienia, a także zdrowia i życia (!) może się okazać inny punkt ustawy – wynikający z unijnego „Zielonego Ładu” – dyrektywa o magazynowaniu pod ziemią – w starych wyrobiskach i kopalniach itp. – stężonego dwutlenku węgla zmieszanego z trującymi odpadami.
To chyba najbardziej idiotyczny pomysł unijnych ekokombinatorów, absolutnie ignorujących fakt, że proporcja życiodajnego CO2 w atmosferze wciąż maleje, więc z myślą o zachowaniu życia na Ziemi należałoby ją raczej zwiększyć…
Czy można powierzyć pilnowanie narodowego skarbu ludziom, którzy mając na ustach patriotyczne frazesy o obronie polskiego węgla, w istocie służą wrogim polskiej niepodległości globalistom i w tajemnicy przed obywatelami nie dość że likwidują najzasobniejsze polskie kopalnie, to jeszcze w swej nadgorliwości dewastują je w barbarzyński sposób (Makoszowy i Krupiński)?
Aby niebezpieczny akt prawa geologicznego, prowadzący do wyzucia Polaków z własności, mógł wejść w życie, ustawę musi poprzeć Senat, a następnie podpisać prezydent. Biorąc pod uwagę obsadę obu organów władzy, trudno żywić nadzieję na skuteczną obronę praw obywateli. Ale przecież idą wybory, czyli szczególny w przyrodzie czas, gdy wilki udają owieczki, więc może jeszcze nie wszystko stracone… ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.