Na początku tego roku, na niecałe dwa miesiące przed ogłoszeniem pandemii, pojawiła się krzepiąca wieść, że prof. Marian Mazurkiewicz – polski uczony pracujący na amerykańskim uniwersytecie Missouri – Rolle – opracował chyba najtańsze paliwo energetyczne świata powstałe z rozdrobnionego na pył węgla i z wody… Jak obliczono, litr owego niezwykłego płynu – jako nośnik energii spełniający wszystkie normy środowiskowe (!) mógłby przy masowej produkcji kosztować… 25 groszy.
Nasz badacz udoskonalił pomysł Chińczyków, którym udało się łącząc rozdrobniony węgiel z wodą uzyskać ekologiczne, czterokrotnie tańsze od oleju, a zarazem kilkakrotnie odeń wydajniejsze paliwo do turbin energetycznych.
Projektem zainteresowały się poważne polskie firmy. Przewidywano, że plan uruchomienia próbnej produkcji rodzimego paliwa taniego i ekologicznego zostanie przedstawiony do końca obecnego roku. Wtedy nasz rząd chwalił się zawarciem ugody z Unią, która pozwoliłaby nam rozłożyć na ponad ćwierć wieku proces odchodzenia od węgla…
Dziś już wiemy, że były to pobożne życzenia naszego premiera, ufnego we własny talent negocjacyjny… Wszak wkrótce potem tzw. rekonstrukcja rządu ujawniła, że w kwestiach „klimatycznych” Polska przegrała na całej linii. Zmuszono nas do zgody na szybkie zamknięcie kopalń i rezygnację nie tylko z węgla, ale w dalszej przyszłości również z gazu w energetyce.
Tymczasem największe gospodarki świata z Chinami, Indiami, USA, Japonią, Rosją na czele kpią sobie z wyznawanej w maleńkiej Europie teorii zmian klimatycznych wywołanych jakoby przez dwutlenek węgla emitowany przez działalność ludzi i stawiają na węgiel, w tym na gazyfikację tego surowca pod ziemią.
I nawet jeśli następca Trumpa powróci do Porozumienia Paryskiego, przewidującego redukcję emisji gazów cieplarnianych, USA na pewno nie zrezygnuje z węgla dopóki jego eksploatacja jest opłacalna.
Polska – najbogatszy w minerały kraj Unii – mocarstwem nie jest. I niestety, w akcentowaniu resztek suwerenności przysługującej jej w ramach UE zdecydowanie ustępuje mniejszym, ale wyraźnie silniejszym duchem Węgrom.
Notabene Niemcy, nasz główny krytyk, wymuszając na nas rezygnację z czarnego złota, sami ostatniej wiosny uruchomili w Datteln (Zagłębie Ruhry) wielką elektrownię węglową (taką jak Polacy planowali zbudować w Ostrołęce…)
Natomiast nasi przywódcy zgoła nieoczekiwanie wycofali się także z idei gazyfikacji podziemnej węgla i dziś boją się nawet wspomnieć o obiecywanym węglo-wodnym ekopaliwie po 25 groszy za litr…
Niestety, potwierdzałoby to tezę, że nasza gospodarka jest tak mocno uzależniona od zachodniego sąsiada, że wszelka próba wzmocnienia producentów krajowych napotyka trudności.
Na szczęście polski rząd zdobył się na sprzeciw wobec unijnej propozycji ograniczenia niezależności krajów członkowskich. Gdybyśmy rok temu zawetowali monstrualną utopię – niszczący przemysł tzw. Zielony Ład – może dziś mielibyśmy szansę na supertanie polskie ekopaliwo.
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.