Bacz wpierw na oddawanie usług, zanim spojrzysz na zysk – mawiał Henry Ford.
Opozycja, zwłaszcza ta nazywająca się totalną, bezsilna i wściekła, totalnie zresztą wspierana przez żerujące na polskiej gospodarce kraje Zachodu, w swych atakach na rząd przez pół roku biła rekordy absurdu i histerii, budząc coraz większe politowanie. Rządzący potrafili na ogół zachować umiar w mowie, konsekwentnie realizując program. Aż serce rosło: wreszcie Polak działa tyleż sprawnie, co rozważnie i myśli przed szkodą!
Owszem, było parę głupich decyzji (np. przekazanie stadnin swojakom), ale te skorygowało życie. Nowy rząd jednak głosił dewizę: idziemy do władzy na służbę, nie po profity! Imponował tu przykład Mateusza Morawieckiego – wicepremiera, autora dalekowzrocznego planu rozwoju, który do niedawna, jako szef banku, zarabiał wielokrotnie więcej niż na rządowej posadzie. Jakby zarażony tą postawą krąg ludzi władzy trzymał fason…
I oto trzy tygodnie temu opozycji awanturującej się o kształt Trybunału Konstytucyjnego – czyli sprawę trzeźwo ocenianą przez lud jako nieistotna – niczym złota gwiazdka z nieba spadł projekt podwyżek dla parlamentarzystów i rządzących! Zawyła z tryumfu „Wyborcza”, TVN24… Patrzcie, jak im śpieszno do kasy! Sondaże popularności partii zareagowały natychmiast tąpnięciem, a w mediach głos zabrali oburzeni wyborcy, którzy już niemal ową władzę beatyfikowali. Czyżby pisowcy nie dostrzegli, że to wizerunkowo fatalny pomysł! Czyżby początkowy sukces ich oślepił?
Szczęściem, myślący za innych prezes Kaczyński ostro huknął na towarzystwo, projekt cichcem wycofano i wydawało się, że przynajmniej na rok żądzę zysku spacyfikowano.
Niestety, demon chciwości odżył wbrew przesłaniom całego cyklu podniosłych patriotycznych i religijnych ceremonii. Cichutko – w drodze rozporządzenia, a nie ustawy – rząd pani Szydło dał pracownikom Kancelarii Prezesa RM podwyżki, tłumacząc, że to „aktualizacja przepisów”. Otóż nie wątpię, że temu zespołowi gratyfikacja się należy. I finansowo stanowi drobiazg w skali państwa, ale emeryci w tymże kraju dostali dodatki po kilka złotych.
Platformiarze, wprawieni w kombinacjach, robili to skuteczniej, zgrabniej, a że nie moralizowali, od nich nikt świętości nie oczekiwał. Otóż z punktu widzenia socjotechniki owa podwyżka to strategiczny błąd, ustępstwo wobec niecierpliwych i krótkowzrocznych, którym należałoby najpierw wbić do głów zacytowaną na wstępie zasadę Forda. A obecnie niejeden wyborca pyta: czy takich chcieliśmy u władzy?
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.