Niedawno szacowne gremium międzynarodowe przyznało Polsce ponoć zaszczytne 25. (ostatnie), miejsce w grupie krajów rozwiniętych. To krzepi.
Jesienią burzliwego 1981 roku (tuż przed stanem wojennym) rektor szczecińskiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej, matematyk docent dr hab. Józef Kopeć ogłosił genialnie prosty pomysł na uniwersytet – połączenie pod jednym szyldem wszystkich wyższych uczelni. Akademicka elita rozniosła pomysł na strzępy… co zbuntowanych studentów utwierdziło w trwaniu przy nowej idei.
Niestety, wkrótce nastał „jaruzelski” grudzień. Tymczasem w stanie wojennym receptę Kopcia podchwycili myślący ludzie z obozu władzy. Niestety, wskutek wybujałych ambicji lokalnych magnificencji i ich orszaków, prosta i jasna idea łączenia i mnożenia przegrała. Wprawdzie uniwersytet 4 lata później powstał, ale głównie dzięki… przemianowaniu WSP, a pozostałe szczecińskie uczelnie zachowały niepodległość.
Przełom 1989, który wprowadził na rynek archipelag prywatnych uczelni, przyniósł na większości kierunków likwidację egzaminów wstępnych, a wszędzie zredukował wymagania i wprowadził testy zamiast egzaminów. Okazał się więc łaskawy dla tych, którzy chcą minimalnym wysiłkiem zdobyć dyplom.
Natomiast warto pamiętać, że zaczerpnięta z obserwacji Zachodu idea integracji i konsolidacji rozkwitła właśnie w Szczecinie, najbardziej na zachód wysuniętym skrawku Polski! Szkoda, że po 28 latach niepodległości wciąż nie może przebić się do polityków decydujących o kształcie szkolnictwa wyższego.
Ciekawe jest zestawienie danych charakteryzujące świat nauki w Polsce i w Niemczech. Na 429 wyższych uczelniach Polski mamy 23 tysiące profesorów i zaledwie 150 wynalazków rocznie. Od dwóch pokoleń na polskiej uczelni nie powstała żadna nowa teoria… W Niemczech, gdzie wyższych uczelni jest 379 powstaje rocznie 17 500 nowych patentów… Sto razy więcej niż w Polsce! Dystans prawie niebotyczny.
To niewątpliwie dalekosiężny skutek potwornych strat wojennych – ludobójstwa na polskiej inteligencji dokonanego przez Hitlera i Stalina, a więc argument za konsekwentnym domaganiem się reparacji wojennych od Niemiec, których najazd na Polskę podpalił świat, otwierając sześciolecie barbarzyństwa.
Obecnego status quo uczciwy rząd akceptować nie może. Musi działać.
Tymczasem radykalny projekt reformy ministra J. Gowina zamiast zapału, twórczej dyskusji, wzbudził wrogość wielu okopanych w bezpiecznych szańcach lenistwa i chałtury środowisk polskich naukowców. Nie powiem „uczonych”, od tych bowiem oczekuje się dogłębnych badań, nowych teorii, pomysłów, owocujących innowacjami (patentami) usprawniającymi życie. Minister chce m.in. powrócić do obowiązkowych egzaminów wstępnych i zmniejszyć liczbę uczelni, likwidując ich powiatowe filie. W ostatnim ćwierćwieczu „liberalizacji” studiów niemal podwoiła się w Polsce liczba studentów. Proporcjonalnie do tego spadła jakość ich wykształcenia, co widać na każdym kroku. Równocześnie niepomiernie skurczyło się szkolnictwo zawodowe.
W efekcie reformy oświaty mają pojawić się lepiej wykształcone roczniki maturzystów. Dajmy im szansę na studia na światowym poziomie. Polacy nie muszą być w innowacjach 100 razy gorsi od Niemców!
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.