Kropla historii. 7 lutego 2014 roku, u schyłku rządów ekipy Tuska, parlament uchwalił niepokojącą ustawę o działaniach uzbrojonych zagranicznych oddziałów na terenie Polski. Tylko jeden parlamentarzysta – senator Bogdan Pęk wyraził głośno swój sprzeciw. Ktoś z PiS nazwał ten akt groźną bombą zegarową. I… przeleżała do dziś.
W maju aura sprzyja pogodnym myślom. I jawi się nieoczekiwany promyk nadziei. Oto przedstawiciel Polski (rządu Tuska…) w Unii oficjalnie zagłosował przeciw „paktowi migracyjnemu”, uzasadniając, że Polska przyjęła ogromną liczbę uchodźców z Ukrainy, a białoruską granicę szturmują najemnicy Putina. Czy dobrze usłyszałem?! Tusk, bezceremonialnie łamiący prawo w rozgrywce z opozycją, nagle staje w obronie zwykłych Polaków!
Czyżby zapomniał, że cyrograf imigracyjny (o przymusowej relokacji) osobiście podpisał niemal tuż po objęciu władzy?! Spryciarz… świadom, że co się odwlecze, nie uciecze. Ale ludzi świadomych jego prawdziwej misji, wciąż przybywa.
A jeszcze parę dni wcześniej tenże szef rządu, bez ostentacji, acz ze spokojem i powagą, złożył szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen oświadczenie, że prawodawstwo polskie jest całkowicie podległe unijnym traktatom. Znaczyłoby to, że polska konstytucja ma charakter zabytkowej dekoracji, a III Rzeczpospolita jest po prostu regionem państwa unijnego.
Po raz pierwszy od ponad stu lat przedstawiciel władz polskich tak otwarcie przyznał, że nie reprezentuje suwerennego państwa.
Tu warto nadmienić, że kraje członkowskie UE, m.in. takie jak Francja, Niemcy, Hiszpania, Rumunia, Czechy, Węgry, Hiszpania, Niemcy, mają własne konstytucje i przy każdej okazji powołują się na ich ducha i literę. Polska zatem, godząc się na podrzędność – za „trzeciego rządu Tuska” – spada do ostatniej unijnej ligi.
Smutne, że na takie dictum żaden z płomiennych patriotów tzw. Zjednoczonej Prawicy nie rzucił się „Rejtanem” na polityczne forum… Jedynie Konfederacja (ustami posła T. Grabarczyka) oficjalnie oskarżyła premiera o zdradę dyplomatyczną.
Tymczasem w polityce zawsze mamy coś za coś. Przyznając nieograniczone władztwo Brukseli nad krainą Polaków, nasz premier otrzymał… prolongatę przymusowej relokacji nielegalnych imigrantów terroryzujących Europę. Czy przekonał tym do siebie rodaków, ufających „czerwonemu serduszku” i czerpiącym całą wiedzę z telewizora?
W owej teleskrzynce nie pokazali jednak nowych policyjnych aut z napisem „Gemeinstreife. POLIZEI wspólny patrol”, jakie niedawno (pewnie z okazji buntu rolników) pojawiły się w stolicy Polski… A więc „bratania pomoc” już działa – ustawa uchwalona 10 lat temu właśnie wchodzi w życie. Sentymentalny akcencik retro mogą docenić najlepiej ci, którzy pamiętają niemiecką okupację. Cóż, ostatnie wojenne pokolenie właśnie w ciszy odchodzi. Na szczęście kolejna generacja budzi się, przeciera oczy, sięga po nowiny w sieci, zaczyna „rozkminiać krajobraz”. Stąd deszcz głosów poparcia dla referendum przeciw „zielonej zagładzie”. I choć premier oświadcza twardo „referendum w Polsce nic nie zmieni w prawie Unii”, wiadomo, że może zmienić wiele, a zwłaszcza zmniejszyć obszar tejże Unii. Odchudzanie zbyt tęgiego osobnika zwykle służy zdrowiu. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.