Od dwóch lat dyrygujący najpopularniejszym polskim publikatorem – telewizją publiczną – Jacek Kurski po prostu wyczuwa upodobania masowego widza. I trzeba powiedzieć, konsekwentnie, nie bacząc na sarkania bardziej wymagających odbiorców, schlebia gustom statystycznego rodaka. „Oglądalność” przede wszystkim…
W nowych ramówkach stawia na sport i tu ma same plusy. Niestety, w sferze tzw. rozrywki poczyna sobie czasem wręcz bezwstydnie, w myśl sformułowanej przez mistrza Młynarskiego zasady: „Ludzie to kupią, byle na chama, byłe głośno, byle głupio”. Ta recepta w każdym calu wypełnia „konkurs” nie wiedzieć czemu zwany z angielska „Big Music Quiz”. Jest wciąż kilka takich „dziełek” dla uboższych duchem telewidzów.
To był ów ogarek dla diabła… A teraz będzie świeczka! Długo nie wyrywałem się z oceną „Korony królów” zwłaszcza, że pierwsze odcinki, z ubożuchną scenografią, lekceważeniem historii obyczajów i tandetą dialogów nie rokowały dobrze. A jednak autorom udało się wybrnąć i wciągnąć widzów w splot intryg ciekawej i nie dość znanej epoki panowania ostatniego z Piastów. Rzec można: „Korona” nabrała rumieńców.
Na szczęście prezes TVP śmiało poszedł za ciosem. Oto niespełna dwa tygodnie temu w programie „Jedynki” TVP zawitał, odświeżony i zrekonstruowany cyfrowo, chyba najciekawszy z rodzimych seriali – dzieło w reżyserii Jerzego Sztwiertni z 1981 roku „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy”.
Możemy oglądać młodszych o 30 lat popularnych aktorów, z Krzysztofem Kolbergerem oraz młodziutką, pełną wdzięku, jeszcze niezmanierowaną... Szapołowską.
Warto zauważyć, że 30 lat temu był jednak większy szacunek dla widza. Miał on np. szansę spokojnego przeczytania nazwisk twórców i wykonawców filmu. Obecnie konia z rzędem temu, kto zdąży z sunącej galopem taśmy wychwycić nazwisko autora „tureckiej” muzyki do polskiej przecie „Korony królów”… Zatem kolejny plus dla „Najdłuższej wojny”.
Film nakręcony w gorącym okresie „festiwalu Solidarności” pokazano w stanie wojennym, co akurat dobrze świadczy o ówczesnym ministrze kultury (był nim prof. A. Krawczuk) i prezesie Radiokomitetu. Film bowiem, pełen patriotycznych treści, przekonuje do myślenia przed czynem, skłania do racjonalnego wyboru form walki o niepodległość.
I po dwóch wywołanych w Warszawie romantycznych i tragicznych zrywach Kongresówki to wielkopolski model działania po stu latach mozolnych zmagań z prusactwem zaowocował jedynym w dziejach zwycięskim powstaniem narodowym Polaków! Saga o nowożytnych Wielkopolanach, którzy w walce o zachowanie polskości postawili na wykorzystanie pruskiego państwa prawa – jedyną możliwą formę oporu wobec najeźdźcy. Jest to też przystępna lekcja przedsiębiorczości i solidarnego współdziałania, umiejętności korzystania z zasad wolnorynkowych.
Dlaczego więc „Najdłuższa wojna…” nie stała się jeszcze obowiązkową (obok „Lalki”) lekturą w polskiej szkole średniej?
Serial Sztwiertni to dobry początek telewizyjnej edukacji obywatelskiej. Szkoda tylko, że ten przeznaczony dla ludzi młodych utwór nadawany jest po godz. 22.
Czyż nasze dzieje powojenne, a poniekąd także obecny ich etap – gdy mamy państwo formalnie niepodległe, ale skrępowane siecią zależności politycznych, militarnych i gospodarczych – nie przypomina pokojowych zmagań Wielkopolan o zachowanie ziemi i polskiej tożsamości?
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.