Jak widać wokół, ogromna większość Polaków stosuje się posłusznie do ograniczeń narzuconych przez ministra zdrowia. Na szczęście wygląda na to, że min. Szumowski, sterujący walką z COVID-19, trafnie wyczuł moment, w którym należało wyraźnie poluzować restrykcje.
Dlatego żałuję, że wybory prezydenckie w wersji stricte korespondencyjnej nie odbędą się w maju. Atmosfera majówki sprzyja obowiązkom patriotycznym, wakacje zdecydowanie mniej… Żałuję głównie dlatego, że rząd PiS, mający po swej stronie argumenty zdroworozsądkowe, wskutek miękkości ministra Gowina uległ taktyce marszałka Senatu i opozycji. Jak uczy nie tylko katechizm, kompromis ze złem rzadko buduje dobro.
Ale życie toczy się dalej. Na froncie walki z epidemią zapowiedziano dalsze kroki w stronę „nowej normalności”. Obawiam się, że przymiotnik „nowa” może oznaczać próbę zmiany odwiecznych zasad. Nie daj Boże.
Min. Szumowski na pewno nas nie uspokaja, zapowiadając kolejną falę zachorowań na jesień, a ponadto – na przekór wielu uznanym specjalistom w dziedzinie wirusologii (dowodzącym, że szczepionka zrobiona dziś, jutro jest nieaktualna, bo wirus mutuje) – uważa, że ludność krajów objętych pandemią należy zaszczepić. Niestety, przywódcy Grupy Wyszehradzkiej z naszym premierem na czele chcą uczestniczyć w finansowaniu szczepionki.
Tymczasem wiele faktów związanych ze Światową Organizacją Zdrowia budzi wątpliwości, czy kampania przeciw pandemii koronawirusa jest wyłącznie obroną przed spontanicznie pojawiającą się zarazą, a nie próbą narzucenia ludzkości globalnych więzów kontroli…
Jako miejski reporter „Kuriera” pamiętam fale grypy z lat 70. Przychodnie oraz izby przyjęć szpitali pełne kaszlących i kichających ludzi. Chorzy byli wszędzie wokół nas: na ulicach, w sklepowych kolejkach. Zamiast restrykcji i mandatów były porady, w razie potrzeby wizyty domowe lekarzy. Chorowały tysiące (ci z powikłaniami – obłożnie), ale ludzie bez gorączki pracowali. Nikt nie nakręcał spirali strachu,relacje raczej uspokajały. Bo liczyła się produkcja. Tylko w razie powikłań chorzy trafiali do szpitali. Później przyszedł czas komercjalizacji lecznictwa, ale też propagowania zdrowego życia, hartowania się, budowania odporności, zapomnianej medycyny ludowej.
Dziś cały cywilizowany Zachód realizuje ujednolicony (na wzór chiński!) model kuracji opartej na międzyludzkim dystansie, ścisłej dezynfekcji i medialnym snuciu nastroju grozy. A panaceum na to mają być – co zgodnie stwierdza WHO, globalista Gates i minister Szumowski – powszechne szczepienia. Czy to znaczy, że na wzór chiński obowiązkowe, czyli przymusowe?
W krajach Zachodu osoba dorosła może zaszczepienia odmówić. Natomiast w Polsce działa już drugi miesiąc (mało znana) ustawa o chorobach zakaźnych z 2008 roku przewidująca powszechny przymus szczepień…
Czas już najwyższy, by nasz kraj dołączył do Zachodu w dziedzinie respektowania elementarnych praw człowieka, których fundamentem jest wolność wyboru. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.