Jeszcze trwa zaciekły, codziennie pochłaniający po każdej ze stron setki ofiar, bój o położony na skraju Donbasu Bachmut, a już przedsiębiorca ukraiński w Polsce, niejaki Strelnikow, chce stworzyć w swym prywatnym obiekcie, na polskiej ziemi, w Sędziszowie Małopolskim „Muzeum zwycięskiej walki Ukrainy z Rosją”.
Ważnymi eksponatami mają być wraki pojazdów pancernych, czołgów i zestrzelonych rakiet rosyjskich. Można się obawiać, że wraz z owym złomem pojawią się flagi i hasła bojowe, nie wykluczając żywej na Ukrainie symboliki ludobójczej formacji UPA.
Inicjator prowokacyjnego pomysłu chce w ten sposób upamiętnić... przyszły tryumf ukraińskiego oręża, niepomny przysłowia „nie mów hop...”. Co jednak najgorsze, ów wojowniczy obcokrajowiec ignoruje fakt, że miasto Sędziszów znajduje się na Podkarpaciu, którego starsze pokolenie mieszkańców pamięta grozę banderowskiego terroru z lat 1939–1947.
Spora grupa oburzonych sędziszowian zgłosiła swój protest, władze samorządowe jednak, ignorując wrażliwość obywateli, uznały, że jest to po prostu prywatna inwestycja przedsiębiorcy!
Ta postawa niejednemu z nas przypomina ubiegłoroczne szokujące oświadczenie rzecznika polskiego MSZ niejakiego Jasiny: Jesteśmy sługami narodu ukraińskiego...
Wówczas w ślad za tym posypały się bojowe oświadczenia naszego premiera i prezydenta, przy których nie tylko znani dowódcy amerykańscy, ale nawet nasi dziarscy generałowie wydawali się gołąbkami pokoju (ze słynnego obrazu Picassa).
Cóż, nie my dowodzimy sojuszem NATO, ale czy nasi przywódcy muszą demonstrować taki zapał do walki w sąsiedzkiej... ale nie naszej wojnie? Z czego wynika wręcz ostentacyjne przekazywanie Ukrainie darmo nowoczesnego uzbrojenia (nawet kosztem naszej armii!) oraz nieodpłatne zaopatrywanie we wszelkie dobra materialne, podczas gdy nawet mocarstwa Zachodu z USA na czele - pomagając Ukraińcom - udzielają im kredytu?
Otóż jeden z naszych publicystów red. Stanisław Michalkiewicz odkrył, że ta bezprecedensowa hojność naszych rządzących to po prostu realizacja postanowień polsko-ukraińskiego układu o pomocy wzajemnej z 2 grudnia 2016 roku. Umowy utajnionej do 2018 roku, a potem znanej jeno uważnym czytelnikom Monitora Polskiego.
Określenie „wzajemnej” nie ma tu sensu, strona polska bowiem daje bezpłatnie, natomiast strona ukraińska pobiera za wszystko opłatę.
Z tej perspektywy konflikt za miedzą nie wygląda na przypadek, ale element niebezpiecznego planu elit Zachodu, który może Polskę kosztować bardzo drogo. Natomiast wręcz służalcza postawa naszych władz wobec dotkniętego wojną wschodniego sąsiada nasuwa u wielu domniemanie, że jest to wynik żenującej „afery podkarpackiej”, która „umoczyła" grono polskich parlamentarzystów. Rzecz jednak w tym, że jej świadkowie nie żyją. I choć była nieoczekiwana zmiana miejsc w sejmie winnych nie rozliczono.
Jeśli zaś idzie o kontrowersyjny pomysł ukraińskiego muzeum w Sędziszowie, powinien tu interweniować polski rząd, który ma obowiązek zawsze stawiać na pierwszym miejscu pamięć historyczną Polaków. Zwłaszcza że akurat w tym roku, 11 lipca przypada 80-lecie potwornego ludobójstwa Polaków na Wołyniu. Tej daty nie wolno nam przegapić. Naród, który traci pamięć, ginie. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.