Mimo wyraźnego wzrostu nakładów na lecznictwo, w tym zapowiadanej przez rząd podwyżki dla lekarzy i pielęgniarek, pacjenci nie dostrzegają poprawy w funkcjonowaniu służby zdrowia. Odwrotnie – kolejki do wielu specjalistów jeszcze się wydłużyły, a z powodu limitów NFZ niektórzy są wręcz niedostępni.
Jak wyjaśnia resort, jest to w pewnej mierze skutek wprowadzenia zasady zakazującej lekarzom zatrudnionym na etacie podejmowania prac w innych placówkach. Skoro jednak mamy w kraju za mało lekarzy, ministerstwo czyni coraz więcej wyjątków od tej reguły. Warto przypomnieć, że w nie całkiem prehistorycznych czasach PRL sposobem na to był elastyczny system zatrudnienia lekarzy w ramach ZOZ (zespołów opieki zdrowotnej).
Od tamtych siermiężnych czasów jednak dużo się zmieniło. Przybyło wszelakiego sprzętu medycznego, rozbudowano szpitale, ale zarazem ubyło… fachowego personelu. Dziś zamyka się całe szpitalne oddziały z braku specjalistów (przykładem są Gryfice!).
Za komuny nasi lekarze, chcąc nie chcąc, pracowali w kraju. Dziś studia medyczne, najdroższe w budżecie wyższych uczelni – około miliona zł na absolwenta, są – jak w socjalizmie – bezpłatne(!). A że padła żelazna kurtyna, a przystąpienie do Unii otwarło granice, od blisko 30 lat trwa w najlepsze exodus medyków na Zachód: do Szwecji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, gdzie zarobki są duże wyższe niż w III RP.
Min. nauki i szkolnictwa wyższego J. Gowin zapowiadał, że absolwenci medycyny będą zobowiązani do odpracowania kosztu studiów w kraju. Choćby przez symboliczne 5 lat po uzyskaniu dyplomu. Niestety, nic w tym kierunku nie zrobiono! Czy ktoś z posłów (przedstawicieli pacjentów!) zabrał głos w tej sprawie?
W ubiegłym roku przybyło nam zaledwie 439 adeptów medycyny. Równocześnie Naczelna Izba Lekarska wydała 747 lekarzom zaświadczenie „o etycznej postawie”, niezbędne do ubiegania się o pracę…za granicą. Nie wiadomo, ilu skorzystało z tej szansy.
Ulgowa taryfa dla lekarzy to również efekt fatalnej tradycji stawiania na czele resortu ochrony zdrowia lekarza. Po kadencji rządowej ów lekarz zwykle wraca do swego zawodowego środowiska, więc nie chce uchodzić za „czarną owcę”. Ideałem byłby twardy menedżer stojący na straży zdrowia obywateli i kasy kraju.
W przypadku exodusu lekarzy prestiż państwa wymaga szybkich działań. Jak długo mamy kształcić na własny koszt medyków dla bogatego Zachodu, gdzie notabene studia są płatne!
W informacjach medialnych resortu pojawiło się wynikające zapewne z głębokiego patriotyzmu określenie „znakomicie wykształceni polscy lekarze”… Otóż od czasów uproszczenia studiów medycznych i wprowadzenia ścisłych procedur, czyli ograniczenia adeptom medycyny możliwości samodzielnego prowadzenia kuracji, wedle wiedzy i praktyki, to określenie stało się po prostu puste. Innymi słowy: studia medyczne w Polsce wymagają reformy, która przywróciłaby im rangę, jaką już niegdyś miały. W interesie pacjentów.
Janusz Ławrynowicz
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.