Nie tak dawno, dość natarczywie, ostrzegałem Czytelników przed przygotowywanym przez globalistyczne gremia Traktatem Pandemicznym – nowym układem międzynarodowym, który miałby przekazać Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) finansowanej głównie przez kapitał prywatny (!) całokształt polityki zdrowotnej poszczególnych państw. Już dziś w sprawach walki z chorobami zakaźnymi WHO ma liczący się wpływ na zrzeszone w niej kraje, ale decyzje w sprawie ogłoszenia stanu epidemii, stosowania określonych restrykcji – wciąż należą do poszczególnych państw. I tak np. Szwecja zalecane przez WHO ograniczenia zastosowała w minimalnym zakresie, natomiast Białoruś i Tanzania po prostu odmówiły skorzystania z porad WHO… jak się okazało, z pożytkiem dla zdrowia obywateli (mniej osób zachorowało) i ekonomii (lockdowny nie zrujnowały gospodarki).
W naszym kraju, który bezkrytycznie rygory wprowadził, szczególnie gorliwie siejąc strach przed wirusem grypopodobnym, chaos w lecznictwie w czasie „pandemii” spowodował blisko 200 tys. nadmiarowych zgonów na inne niż COVID choroby. Wprawdzie to WHO zaleciło nam drastyczne środki: lockdowny, izolacje, zamknięcie szpitali, ale decyzja o zastosowaniu tych rygorów należała do polskiego rządu. Dlatego osoby, które wskutek bezsensownych restrykcji poniosły uszczerbek na zdrowiu i mieniu, mogą dziś, powołując się na wolności konstytucyjne, skarżyć władze do sądu.
Jeśli nowy projekt traktatu nasz parlament przyjmie, wejdzie on do konstytucji i państwo polskie odda całokształt decyzji w zakresie zdrowia publicznego centrali WHO – instytucji obcej, służącej globalnemu kapitałowi, w tym głównie koncernom farmaceutycznym. Nowy traktat ma wejść w życie z początkiem 2024 roku. Odtąd polski (z nazwy) resort zdrowia będzie musiał bez dyskusji wykonywać polecenia globalnej centrali, a obywatele utracą możliwość odwołania się do punktu 7 polskiej konstytucji, bo traktat po ratyfikacji stanie się integralną częścią tejże!
Tydzień temu nad projektem owego układu pandemicznego obradowało 194 przedstawicieli państw członkowskich WHO. I okazało się, że aż 75 z nich odmówiło przyjęcia dokumentu! To bodaj pierwsza pomyślna wiadomość dla zwykłych zjadaczy chleba, przerażonych szaleńczym zapałem wielkich tego świata do pozbawienia nas wolności wyboru.
Przeciw globalistycznemu traktatowi były Chiny, Rosja, kraje azjatyckie i afrykańskie, natomiast wśród krajów Europy jedynym odważnym wyjątkiem okazały się Węgry!
Mały naród, a jakże wielki…* Wybór rządu Węgier jest o tyle zaskakujący, że to właśnie on po ogłoszeniu pandemii narzucił Madziarom bardzo surowe restrykcje covidowe, w porównaniu z polskimi wręcz drastyczne. Widać jednak Orban poszedł po rozum do głowy i mimo właściwych wielu przywódcom skłonności autorytarnych, nie chce oddawać narodu w niewolę globalistów, otwarcie głoszących ideę wyludnienia Ziemi. Białoruskie przysłowie mówi: „Jeśli już baty, to od własnego taty”…
Oczywiście nasz minister „od pandemii” Niedzielski zaakceptował godzący w wolność traktat. Jaką więc szansę na uratowanie resztek wolności mają dziś Polacy? Wszak Sejm RP w obecnym składzie przyjmie wszystko, czego sobie zażyczą Jankesi. ©℗
* Węgrzy nie poparli sankcji na pozór antyrosyjskich, w istocie najsilniej bijących w nich samych i w inne narody (Polskę też!). Złamali solidarność Zachodu? Gdy w październiku 1956 r. wybuchło antysowieckie powstanie w Budapeszcie, mocarstwa zachodnie zachęcały Węgrów do trwania w oporze, obiecując pomoc… Ta wiara w Zachód kosztowała tysiące ofiar i lata represji. Czyż może dziwić obecny pragmatyczny patriotyzm Orbana? Jak długo jeszcze będzie „Polak przed szkodą i po szkodzie głupi”? (Jan Kochanowski).
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.