Przyznam, że z rozrzewnieniem przeczytałem w „Kurierze” informację „Maszt Maciejewicza wraca”. Cóż, przed wyborami jakiegokolwiek szczebla, mądra, co najmniej sprytna władza, która chce dalej rządzić, spełnia jakąś zaległą obietnicę, najczęściej niezbyt kosztowną, ale istotną. No i proszę. Ekipa prezydenta Krzystka, wprawdzie z trzyletnim opóźnieniem, maszt miastu przywraca. Osobliwy pomnik – jedyny taki w Polsce – znów budzić będzie podziw i zdumienie…
Otóż nic z tego. „Maciejewicz” nie wróci do centrum miasta na plac Hołdu Pruskiego, jak tego chce, a przynajmniej do niedawna jeszcze chciała większość szczecinian. Magistrat postanowił go zesłać na portową wyspę Łasztownię – bulwar Gdyński znajdujący się tuż przy moście Długim. Z dala będzie więc wyglądał jak maszt cumującego przy nabrzeżu statku, czyli jak liść w lesie.
Tu można zacytować smutną pointę słynnego Franza Fiszera, gdy na pogrzebie jednego z jego przyjaciół mówca rubasznie przekręcił nazwisko dostojnego nieboszczyka: „…No i cały pogrzeb na nic”. Tak to pomysł Władysława Filipowiaka – znanego archeologa, badacza Wolina i wieloletniego dyrektora szczecińskiego Muzeum Narodowego leży w gruzach. Wszak ideą przedsięwzięcia był maszt okrętowy stojący w głębi lądu, w centrum miasta, z dala od wody.
Właśnie po to, by zaskoczyć, zafrapować przechodnia. Z nadzieją, że to miasto skojarzy mu się z morzem. Warto przypomnieć, że od początku magistrat patrzył niechętnie lub wręcz wrogo na ten niestandardowy monument.
Szczególnie nastroszony wobec projektu swego słynnego poprzednika wydawał się aktualny dyrektor Muzeum Narodowego, notabene specjalista od tzw. instalacji. Widać jego opinia przekonała grupę dzierżącą ratusz.
Mówiąc już całkiem poważnie, magistrat dał szczecinianom do zrozumienia, że to i owo dla mieszkańców może zrobić, ale całkiem po swojemu. Mamy więc sygnał, że owszem, urząd cierpliwie wysłuchuje opinii publicznej, a potem zbiera własnych specjalistów i robi inaczej.
To już drugi ważny pomnik dokumentujący polską historię miasta usunięty z centralnego punktu na obrzeża. Czyżby w myśl hasła: polskość na peryferie?
Czysty przypadek, że decyzja szczecińskiego magistratu zbiega się w sferze intencjonalnej z inicjatywą demontażu pomnika Katyńskiego z miejsca w Jersey City patrzącego na drapacze Nowego Jorku… I przeniesienia do magazynu. Monument autorstwa Andrzeja Pityńskiego ufundowany przez Polonię USA, dokumentował przez 27 lat poparcie Ameryki dla idei odbudowy niepodległej Polski. Czyżby to wsparcie słabło?
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.