Od razu powiem, że zdecydowane oświadczenie premiera Tuska o zawieszeniu przez nasz kraj prawa azylu – czyli o wstrzymaniu wszelkiej nielegalnej imigracji – uznałem za pierwszą dobrą decyzję tego rządu. Nareszcie suwerenny akt polskiej władzy. Oburzenie unijnych urzędników jeno przydaje mu wagi.
Być może jest to przewidywanie wielkiego exodusu ludności wskutek eskalacji wojny na Bliskim Wschodzie. Warta pochwały przezorność, której zabrakło poprzedniej władzy dwa lata wcześniej. Ale nie chwalmy dnia przed wieczorem. Trzeźwo myśląc, trudno uwierzyć, że tak uczynny wobec Niemiec polityk podjął tak wyrazistą decyzję bez konsultacji z zachodnim sąsiadem. I tu warto zauważyć mało nagłośnioną przez media wizytę Tuska w Czechach… Cóż, w polityce cudów nie ma.
Tymczasem nadciągają wybory prezydenckie w Polsce. Nie da się ukryć, że nasz premier nie od dziś miał chrapkę, by zamieszkać w prestiżowym pałacu, który ze względu na historyczne miano Namiestnikowskiego, najcelniej oddawałby służbowy charakter jego europejskiej misji nad Wisłą.
Myślę, że właśnie by ten cel osiągnąć, postanowił porzucić postać sprytnego wytrawnego lisa i ze swego repertuaru politycznych kreacji wybrać tym razem lwa. I na razie to mu się udaje… Wszak takim chce widzieć swego cywilnego władcę reprezentującego majestat państwa lud nie tylko ten, który polubił uśmiechnięte czerwone serduszko.
Dla przypomnienia – przed wyborami parlamentarnymi – tenże Tusk, aby pozyskać względy polskich rolników, protestujących przeciw nielegalnemu przywozowi niespełniającej unijnych zasad żywności z Ukrainy, głośno złorzeczył na „ten syf wprowadzany do Polski!”. Natomiast już jako premier nowego rządu, transportów „syfu” nie wstrzymał, a zbuntowane chłopstwo kazał przegonić ze stolicy pałami policyjnymi i gazem.
Polacy mają dobrą pamięć… ino przykrótką. Zapomnieli, jak gorąco przed wyborami lider „uśmiechniętej Polski” obiecywał, że – mimo sugestii ze strony eurokratów – wieku emerytalnego w Polsce nie podniesie. Wybory wygrał i… kwestia wieku emerytalnego znowu staje się otwarta.
Tak to – dzięki naiwności i amnezji rodaków obecny premier rok temu znów sypnął obietnicami, o których wypełnieniu ani myślał. Ot, choćby taki drobiazg, jak podwyższenie kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł. Czy warto politykowi tej rangi o takiej błahostce pamiętać?
Tu jednak mamy – zgoła nieoczekiwaną przez zgnębiony naród – bardzo konkretną decyzję w polskim interesie. Może ona przegnać z rządu przynajmniej lewicowe postępactwo, rozmiłowane w agresywnej tłuszczy szturmującej parkan na białoruskiej granicy. To już byłby istotny krok w stronę normalności… Jak jednak – po trzech złamanych obietnicach – uwierzyć ich szafarzowi? I tu uświadomiłem sobie, że tenże Tusk tuż po wyborczym sukcesie wręcz ekspresowo podpisał fatalny pakt o „solidarnej relokacji” imigrantów…
A gdyby tak – jak w baśniach bywa – w polityce wydarzył się cud – i skóra dumnego lwa przyrosłaby do dawnego lisa…
Tak jak szczerze nie znoszę premiera z Kaszub, tak zawziąłbym się i polubił go, pod warunkiem że – choćby przemocą – wyprowadzi Polskę z pułapki Unii Europejskiej!
PS. Pomarzyć jeszcze można… Natomiast ostatnie orędzie aktualnego prezydenta, a zwłaszcza odpowiedź premiera zda się nieść przekaz: „porzućcie wszelką nadzieję”. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.