Tydzień temu wyrwało – zapewne nie tylko mnie – z atmosfery letniej beztroski nowe rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie obowiązkowych szczepień dzieci i dorosłych. Wybaczcie, Drodzy Czytelnicy, że wracam do ponurego tematu. Niestety ów akt to nowe groźne narzędzie do pacyfikacji poddanych. Niemal równocześnie kilkoro tzw. pandemicznych ekspertów przypomniało, że sezon niegdyś nazywany grypowym nieuchronnie się zbliża. I lansują z maniackim uporem „maseczki, dystans, izolację”. W USA już mają nowy model COVID-a… A w tle – groźba obowiązkowych
szczepień.
Na nic wielokrotne ostrzeżenia jednego z najwybitniejszych bakteriologów prof. Sucharita Bhakdiego, że „szczepionki” mRNA niszczą naturalną odporność organizmu na wiele chorób. Na nic statystyki ostatnich lat, ujawniające nie tylko nieskuteczność preparatów antycovidowych, ale co gorsza tragiczne następstwa ich aplikacji, zwłaszcza wśród ludzi młodych („zmarł nagle”). Tegoroczna statystyka zgonów w Anglii ujawnia, że ponad 94 proc. z nich przypada na osoby zaszczepione.
„Nabywca przyjmuje do wiadomości, że dalekosiężne skutki i skuteczność szczepionki nie są obecnie znane i mogą wystąpić niekorzystne objawy”.
To fragment umowy między firmą Pfizera a rządem RPA, na dostawę preparatów mRNA anty COVID -19. Jest niemal pewne, że identyczny kontrakt na miliony powyższych specyfików zawarł producent tychże z Unią Europejską.
Dostawca komunikuje jasno, iż specyfik nie został przetestowany (co wymagałoby przynajmniej pięciu lat badań) i nabywca potulnie bierze na siebie wszelkie skutki jego aplikacji. W prywatnych transakcjach ten tryb sprzedaży nazywany bywa wymuszeniem rozbójniczym.
U nas, oprócz ponad 200 tys. nadmiarowych zgonów, co daje nam smutny prymat w Europie, ciągle odnotowuje się przypadki nagłej śmierci młodych. Lockdowny, zdalna praca, a nade wszystko zdalne nauczanie przyniosły w konsekwencji wzrost samobójstw wśród dzieci, upadek firm, głównie polskich. Destrukcję w każdej dziedzinie.
Dr Zbigniew Martyka, jeden z najdzielniejszych medyków skupionych w Polskim Stowarzyszeniu Niezależnych Lekarzy i Naukowców, pyta dramatycznie: Czy kolejna próba wywołania paniki przez pseudo-ekspertów ma jakiekolwiek podstawy? Czy tym razem powiemy im stanowcze – nie?
Ostatni raport NIK nie pozostawia złudzeń co do kompetencji i morale ekipy zarządzającej, skoro nikt nie poniósł konsekwencji.
Posłanka Anna Maria Siarkowska (od niedawna Konfederacja) ostrzega: „gdyby nie zbliżające się wybory, już pewnie mielibyśmy powrót obostrzeń. A jeśli w nowym Sejmie zabraknie konserwatystów, oni zrobią to tuż po wyborach… Zrobią, bo muszą mieć dobry grunt do ratyfikacji Traktatu Pandemicznego, który odbierze państwom narodowym możliwość prowadzenia suwerennej polityki zdrowotnej”.
Tu znów się powtórzę, przypominając myśl konserwatysty Edmunda Burke’a: „Do tryumfu zła wystarczy bezczynność ludzi dobrych”.
Swoją drogą jest ciekawe, co o Traktacie Pandemicznym WHO mają do powiedzenia kandydaci startujących do Sejmu nowych ugrupowań, bo zdanie tych największych – PiS i PO – poznaliśmy aż za dobrze w czasie… plandemii.©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.