W opracowanej w 2011 roku strategii rozwoju Szczecina do roku 2025 szmat nabrzeża Odry, na którym jeszcze 8 lat temu funkcjonowały pochylnie, suwnice i dźwigi, określa się eufemistycznie mianem terenu poprzemysłowego. W innym miejscu dokumentu jest mowa o zachowaniu niektórych obiektów czynnych tam niegdyś firm produkcyjnych jako turystycznej atrakcji miasta…
Skoro ówcześni władcy Polski zgodnie z dyrektywą Brukseli (= Berlina) z premedytacją doprowadzili do likwidacji przemysłu stoczniowego, nasi samorządowcy byli realistami – skomponowali dla miasta program pełen rozrywek w słońcu i nad wodą, niczym pole minowe omijający jakiekolwiek uwagi o świeżo wygasłej stoczni. Zuchy! – zawołałby obecny „prezydent Europy”, gdyby w ogóle zadał sobie trud przeczytania lokalnego dokumentu. Za to metropolita szczecińsko-kamieński, arcybiskup A. Dzięga przypomniał lokalnym politykom w głośnym kazaniu krzyczącą do nieba oczywistość: Szczecin nie Mikołajki!
Widać nie wszystkich przekonał. Wszak gdyby ostatniej jesieni tak jak Szczecin głosowała cała Polska, wokół stoczni i gospodarki morskiej trwałaby polityczna zmowa milczenia. Ktoś powiedział: najdzielniejsi i najzdolniejsi w czas wojny giną na froncie, a w czas pokoju emigrują.
Na szczęście nie wszyscy… Stąd uparte dążenie dawnych udziałowców do odtworzenia stoczni Porta, stąd porozumienie stowarzyszeń na rzecz odbudowy przemysłu okrętowego w Szczecinie. Stąd wreszcie nie tak dawne powstanie na bazie parku przemysłowego Szczecińskiego Konsorcjum Okrętowego z udziałem 51 firm. Zatem jest wola.
Jeśli dołączy do nich Stocznia Remontowa „Gryfia” (poważnie osłabiona zakupem przez obcego inwestora dawnych jej nabrzeży), ta wola zyska realny fundament. A wtedy szybciej ziści się sen o dużej stoczni w Szczecinie. Bo Szczecin to – na przekór dyrektywom UE – bardzo dobre miejsce do budowy statków.
Sceptycy nie bez racji przestrzegają, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Wszak w ciągu ośmiu lat „zielonej wyspy” popadały fabryki produkujące na rzecz stoczni, rozsypał się na drobne spółeczki słynny poznański Cegielski – producent i posiadacz licencji na silniki okrętowe Sulzera, wszystko trzeba budować od nowa. Z drugiej jednak strony, każdy czyn poprzedzić musi wola. I wola – na razie 51 firm – jest. Nie tylko ta polityczna na górze – ale i ta „cywilna” na dole.
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.