Kampanijny zgiełk wdarł się już do wszystkich niemal zakątków kraju. Nic dziwnego, bo to kolejne wybory szczególnej wagi. Gra idzie o wielką stawkę – wykorzystanie szans gospodarczego rozwoju, a więc przyszłość Polski, a ze względu na specyfikę naszego kraju – w istotnej mierze o los Europy, osaczonej przez groźne globalistyczne mitologie: „walkę z klimatem”, propagandę LGBT oraz odgórnie sterowaną inwazję obcej kultury. Wiele wskazuje na to, że „karty są już rozdane” i teraz chodzi o pozyskanie tych, którzy w elekcji zwykle nie uczestniczą. Temu służą obietnice programowe, ale także ataki na rywali z użyciem oskarżeń, plotek i kolejnej serii podsłuchów. Tym razem są to własne nagrania opozycji totalnej!
Zaserwowany przez media rządowe zapis retoryki politycznej niedawnego przewodniczącego frakcji parlamentarnej głównej partii opozycyjnej jest jedynie smutnym potwierdzeniem mentalności polityków dominujących w 30-leciu niepodległej III RP.
Co ciekawe, słuchaczy młodego i średniego pokolenia już nie razi dosadny, prostacki język lidera „liberalnych demokratów”. Natomiast wszystkich wyborców, a może przede wszystkim zwolenników tejże partii powinna zaniepokoić treść wypowiedzi ujawniająca cynizm politycznych elit, tu akurat opozycji totalnej (jak uczy życie – to grzechy klasy politycznej w ogóle).
Warto przypomnieć, jak to naiwnie oburzaliśmy się, gdy w latach 80. w ramach walki z „Solidarnością” odtworzono w peerelowskich mediach nagraną przez siepaczy reżimu rozmowę podziwianego w całym świecie świeżego jeszcze laureata „pokojowego” Nobla z bratem w „kazamatach” Arłamowa. Oni to sfałszowali… – mówili wielbiciele wtedy najsłynniejszego Polaka. Nie chcieliśmy wierzyć, że bohater Sierpnia, patriota z Matką Boską w klapie, wykłóca się o dolary, i to językiem ostatniego menela.
Tymczasem elektromonter Gdańska już wtedy ujawnił nie tylko prawdziwy „kuluarowy” język przywódców rodzącej się nowej klasy rządzącej, ale też jej pustkę i małość.
Cztery lata temu, przypomnę: głównie dzięki taśmom spod „Sowy i jej przyjaciół”, lud wybrał zmianę, która naprawdę nastąpiła. Czy była dobra dla większości? To ocenimy w niedzielę.
I jeszcze małe przypomnienie tym zwolennikom rządu, których uspokajają pomyślne dla władzy sondaże. W 1918 roku podczas wojny domowej w Rosji w Kijowie stacjonowało trzy tysiące carskich (białych) oficerów. Trwożną wieść, że do miasta zbliża się oddział kilkuset bolszewików, zlekceważy (wszak mamy taką przewagę!). Czerwoni weszli, nie napotykając oporu, wymordowali rozproszonych oficerów i opanowali miasto.
„Do tryumfu zła wystarczy bezczynność ludzi uczciwych” – napisał w latach trzydziestych ub. wieku znany pisarz i myśliciel Gilbert K. Chesterton… ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.