Od Nowego Roku w starej Europie uaktywniły się długo milczące wulkany, co niesie przeróżne groźby (z wojną i głodem włącznie). Czy ta mroczna wizja skłoni ludzi decydujących o losach planety do poskromienia ekstremalnych ambicji? Coś się zaczyna zmieniać w kwestii sanitarnej – nad całym skutym pandemią światem powiało odwilżą.
Rada medyczna przy premierze RP skurczyła się o 13 osób, ponoć w proteście przeciw nierespektowaniu opinii tego gremium przez rząd. Znamienne, że ilekroć nasze media zacytują owych doradców proponujących radykalne rozwiązania w stylu australijsko-kanadyjsko-austriackim, w społeczeństwie podnosi się poziom niepokoju, wręcz paniki. Nie od dziś wiadomo, że strach toksyczny odgórnie niszczy, demobilizuje, paraliżuje życie wspólnoty.
Pęknięcie zatem tak nieugiętej rady to dobra wiadomość. Dla władz polskich to szansa na rezygnację z naśladowania Austrii, Francji, Włoch, Holandii i Niemiec w ich fanatycznym eskalowaniu represji.
Czy jeszcze nie dostrzegają tego inicjatorzy projektu ustawy nr 1846 – podstępnej i krótkowzrocznej, niosącej zarzewie konfliktów w wielu środowiskach, w tym – w ważnych służbach państwowych?
Jednocześnie z różnych stron są wyraźne sygnały o wycofywaniu się światowych władz sanitarnych z wielu twierdzeń na temat koronawirusa i szczepień – do niedawna jeszcze absolutnie niepodważalnych…
W mediach, opanowanych przez propagatorów ścisłej izolacji i bezalternatywności szczepień mRNA, zaczynają pojawiać się także doświadczeni lekarze praktycy, którzy niejedną epidemię przeżyli.
Tacy jak dr Michał Mularczyk – kardiolog interwencyjny i dietetyk, który na portalu wpolsce.pl radzi, jak dbać o odporność przed zakażeniem różnymi chorobami przeziębieniowymi. Tradycyjną domową aptekę obecną w polskiej kuchni, dr Mularczyk radzi codziennie wspierać witaminami D i C oraz cynkiem. Natomiast sam fakt coraz szerszego rozpowszechniania się wirusa w świecie – który zdaniem prof. Horbana ma w nas budzić grozę, skłonić do izolacji, szczepień, dr Mularczyk uznaje za zjawisko pozytywne – oznaczające, że następuje powszechny proces uodpornienia się ludzi na te mikroby. Kontakty dają odporność. Czyż nie tego uczono epidemiologów starszej daty?
Dziś już wiadomo, że szczepienie nie chroni przed zakażeniem ani przed ciężkim przebiegiem choroby. Ostatnio rząd Wielkiej Brytanii ogłosił, że szczepionka mRNA niszczy naturalną odporność komórkową organizmu na różne patogeny. Rodzi się więc pytanie: czy warto rezygnować z tego daru natury na rzecz wybiórczej bariery przed jednym zarazkiem?
Znakiem, że władze mają świadomość nie tylko zalet, ale i wad preparatów antycovidowych jest też fakt, że od lutego br. wchodzi w życie podpisana przez prezydenta RP ustawa o odszkodowaniach (maksimum 100 tys. zł) za niepożądane odczyny poszczepienne (NOP). Jak wynika z rządowych informacji, zgłoszono dotąd w Polsce 35 tys. takich przypadków.
Na koniec, by umocnić maleńki, lecz rosnący zalążek optymizmu, dodam, że niedawno zarówno szef służb medycznych USA – Anthony Fauci, jak i twórca Microsoftu Bill Gates (który na pandemii zarobił potworne pieniądze…) przewidują, że za rok COVID będzie „jak sezonowa grypa”. Przypomnę więc, że szczepienia na grypę zawsze były dobrowolne…
Wciąż, jak niezapomniana Kora „czekam na wiatr co rozgoni…”. Czy wichry przedwiośnia przyniosą ulgę spętanemu pandemią światu? ©℗
Janusz Ławrynowicz