Minister zdrowia Adam Niedzielski powiadomił nas, że rząd zakupił właśnie ponad pół miliona dawek szczepionki przeciw COVID-19, przeznaczonej dla dzieci w wieku 5 miesięcy do 4 lat (a więc również niemowląt). W ślad za tym ruszyła kampania zachęcająca rodziców do poddania wakcynacji najmłodszych; ignorująca fakt, że dzieci na COVID prawie nie chorują i co gorsza, pomijająca ostrzeżenia wielu światowych sław medycznych o szczególnym ryzyku, jakie preparaty genetyczne niosą dla dzieci i młodzieży.
Wybitny wirusolog niemiecki Geert Vanden Bossche od dwóch lat ostrzega, że „szczepionki mRNA wyłączają naturalną odporność organizmu”, co potwierdzają wszyscy niezależni specjaliści. Czy warto tracić zdolność do walki ze wszystkimi infekcjami na rzecz wybiórczej, krótkotrwałej ochrony przed jednym zarazkiem?!
Amerykański ekspert szczepionkowy dr Ryan Cole stwierdza wprost: „Białko kolczaste (znajdujące się w preparacie mRNA) jest toksyną i w wielu wypadkach prowadzi do choroby nowotworowej”.
Bezsens masowych szczepień zaaplikowanych światu w ostatnich dwóch latach ujawniła tego lata na przesłuchaniu w Parlamencie Europejskim rzeczniczka firmy Pfizer, przyznając, że szczepionka przeciw COVID-19 nie zapobiega transmisji wirusa.
Szczepienie ma sens wtedy, gdy na groźną chorobę brakuje lekarstwa. W przypadku koronawirusa medycyna ma sprawdzone od lat medykamenty: inwermektynę, hydrochlorochinę (w sienkiewiczowskiej „W pustyni i w puszczy” po prostu chinina) oraz amantadynę, której skuteczność potwierdzają tysiące wyleczeń doktora Włodzimierza Bodnara oraz nowe badania kliniczne…
Dzielni lekarze, którzy mieli odwagę myśleć samodzielnie i wbrew pandemicznej narracji narzuconej całemu światu starali się zgodnie z najlepszą wiedzą medyczną służyć chorym, są wciąż niestety obiektem szykan ze strony władz. Tzw. sądy lekarskie, ślepe i głuche na argumenty, standardowo zawieszają ich w prawie wykonywania zawodu za „głoszenie poglądów niezgodnych ze stanem wiedzy medycznej”, ostatnio było tak w przypadku dr pediatrii Doroty M. Sienkiewicz, którą taki sąd w Białymstoku pozbawił prawa do leczenia pacjentów za uświadamianie rodzicom dzieci ryzyka, jakie wiąże się z pozostającym w fazie eksperymentalnej preparatem mRNA.
Na szczęście ustały lockdowny, kwarantanny, maskarada, a przede wszystkim zawieszono przymus szczepień.
W obliczu prawdziwej grozy dla świata wywołanej najazdem Rosji na Ukrainę można było oczekiwać, że koronawirus kreowany przez globalistów na dżumę XXI wieku po prostu wróci na swoje zwykłe miejsce, gdzieś między grypę a przeziębienie. Niestety, globalne monstrum sanitaryzmu nie ustępuje łatwo.
Gdzieś na szarym końcu serwsów przemknęła wieść, że globaliści, zrzeszeni w „Centrum Bezpieczeństwa Zdrowotnego im. Johna Hopkinsa” (WHO, Światowe Forum Ekonomiczne, Fundacja Billa i Melindy Gatesów, delegaci rządów krajów Afryki, Indii i Niemiec), spotkali się 23 października br. w Brukseli, by zrobić „symulację” nowej pandemii, tym razem szczególnie groźnej dla dzieci i młodzieży.
Nasz minister Niedzielski nie działa więc samowolnie. Dlatego my, dorośli, chrońmy dzieci, bo to nasza przyszłość.
PS Wciąż ignoruje się fakt, że jednym z groźnych powikłań po szczepieniach preparatami mRNA ludzi młodych jest zapalenie mięśnia sercowego, tzw. zakrzepica immunologiczna z małopłytkowością. Właśnie w ostatnich dwóch latach odnotowano liczniejsze niż kiedykolwiek wypadki zasłabnięcia, paraliżu i śmierci młodych i silnych sportowców. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.