Atomowy koszmar powraca

Niespełna 5 lat temu, za rządów obecnej opozycji totalnej, stanowiącej wręcz jawne stronnictwo zagranicy, przymierzano się do budowy w kraju elektrowni atomowej. Był silny opór społeczny, ostra krytyka ze strony wielu obecnych uczestników „dobrej zmiany”, ale gdy przyszło do głosowania ustawy w Sejmie, niebezpieczny projekt przeszedł dużą większością… To znak, że prawdziwi stronnicy obcych interesów kryją się we wszystkich polskich partiach. I jak zły szeląg fatalny pomysł powraca.

Pan minister Tchórzewski dyrygu­jący polską energetyką zapowiedział już, że kolejną strategiczną inwestycją Polski – po Centralnym Porcie Komunikacyjnym – będzie… elektrow­nia jądrowa. Nic, że koszty tego przed­się­wzięcia mają przekroczyć 80 miliardów złotych. Nic, że Polska nie po­siada zdatnych do eksploatacji złóż uranu i nie ma gdzie pozbyć się śmiercionośnych odpadów. Wreszcie – że siłownia jądrowa nazywana jest stacjonarną bombą nuklearną, a każdy atak lotniczy czy rakietowy na nią grozi katastrofą…

Obecnie rządzący chcą tę niebezpieczną inwestycję zlokalizować nad morzem, podobno w zachodniopomorskich Gąskach, skąd naród przegonił ich poprzedników, albo w Żarnowcu, gdzie rozpoczęli jej budowę komuniści i w porę zaniechali. Obecna władza jest widać pewniejsza siebie, bo rzeczywiście ma prospołeczne intencje. Niestety, bezkrytycznie czci złotego cielca nowoczesności, stąd pomysł „elektromobilności” no i „czystej energii atomu”.

I znów pojawia się argument, że zarówno światowa, jak i europejska umowa klimatyczna każe nam ograniczyć emisję… dwutlenku węgla. Niestety, mit o tym, że ów dwutlenek jest sprawcą globalnego ocieplenia, choć obalony przez poważnych uczonych, jest wciąż dogmatem w kręgu „postępowych” polityków trzęsących światem.

Lecz oto wyłamał się jeden z nich…Nieprzewidywalny i ekscentryczny prezydent USA Donald Trump wysłuchał argumentów poważnych fizyków i badaczy klimatu i odesłał do diabła paryską konwencję klimatyczną! Natomiast nasz rząd, ubogacony przez wychowanków Geremka, po ostatnich rokowaniach z Komisją Europejską najwyraźniej kapituluje także w tej strategicznej kwestii.

Jak to się ma do butnych zapowiedzi inicjatorów „dobrej zmiany” o sprzeciwie wobec narzucanej przez Unię Europejską „dekarbonizacji” i postawieniu na rodzimy węgiel? Zamiast zamykać nierentowne kopalnie, mieliśmy gazyfikować węgiel pod ziemią (jest polski patent!). Dziś rządzący jawnie przeczą własnym solennym obietnicom.

Polska dysponuje największymi złożami węgla kamiennego w Europie, stanowiącymi 10 proc. zasobów świata, oraz węgla brunatnego, ocenianymi na 5 proc. światowych zasobów. Czarnego złota – węgla kamiennego – starczy nam na kilka wieków, a brunatnego na co najmniej stulecie. Złoża tego ostatniego intensywnie eksploatują Niemcy, nie przejmując się emisją demonizowanego przez propagatorów NWO (Nowego Porządku Świata) dwutlenku węgla. Natomiast, w imię bezpieczeństwa i ochrony środowiska, konsekwentnie likwidują swe elektrownie atomowe. Równie konsekwentnie, bez rozgłosu, rozwijają geotermię, kosztowną, ale najbardziej przyjazną człowiekowi i naturze. A gdy idzie o wiatraki, to najchętniej dalej sprzedawaliby je Polakom… Słowem, rad zachodnich sąsiadów najlepiej nie słuchać, za to warto ich naśladować, nie w wojennych szaleństwach, ale w gospodarczej praktyce. ©℗

Janusz ŁAWRYNOWICZ