O miejskich gołębiach piszemy na naszych łamach często. Bo wielu mieszkańców Szczecina ma z nimi problem, ale rzecz w tym, że jego przyczyną nie są te ptaki, tylko nieodpowiedzialne zachowanie „dokarmiaczy”. Chodzi tu o tych, którzy dokarmiają gołębie bez umiaru, a na dodatek wyrządzają im krzywdę, bo zatruwają je słonym białym pieczywem, ziemniakami, pokruszonymi ciastkami itp. Apele o rozsądek nie przynoszą rezultatów.
Od wielu naszych Czytelników otrzymujemy informacje o tym, że „gołębie są zagrożeniem epidemiologicznym”, że „śmiecą niemiłosiernie”, a także, że pozostawione po nich resztki jedzenia „przyciągają różnego rodzaju robactwo i szczury”. Sygnalizują oni także potrzebę zmniejszenia populacji tych ptaków w mieście. Dodają również, że gołębie poza wątpliwą „dekoracją” gzymsów i pomników nie pełnią w mieście żadnej pożytecznej roli, tak jak chociażby jerzyki, które wyłapują duże ilości komarów.
– Mam już dosyć życia w… gołębniku – mówi pan Zygmunt Juzyszyn, mieszkaniec ul. Tomaszowskiej w Szczecinie. Już o czwartej rano gołębie zaczynają swój, nazwijmy to – koncert pod oknami. A przecież trudno się wyspać przy zamkniętych oknach w takie gorące noce. Jeszcze do niedawna mieliśmy tu na trawnikach wręcz gołębie guano. Teraz jest trochę lepiej, ale ciągle nie brakuje bezmyślnych dokarmiaczy, którzy o tej porze roku dokarmiają te ptaki i wystawiają im naczynia z wodą, chociaż pod nosem jest staw.
Nasz Czytelnik doskonale wie, że gołębie podlegają częściowej ochronie gatunkowej, która trwa od 1 marca do 15 października – to czas ptasich lęgów. Ale wie również, że ochrona częściowa w praktyce nie różni się od ochrony ścisłej. Na przykład gołębi miejskich nie można zabijać, a gdy mają młode, także płoszyć lub niszczyć ich gniazd i siedlisk.
Nie od dziś wiadomo, że ptaki te są nosicielami wielu drobnoustrojów, a w ich odchodach znajdują się wirusy i pasożyty, takie jak np. obrzeżek czy ptaszyniec. Fekalia gołębie są także siedliskiem groźnych bakterii, jak Chlamydia psittaci, która w krótkim czasie od zakażenia może wywołać grypopodobne objawy, do których należą dreszcze, wysoka gorączka i bóle mięśniowo-stawowe. Lista tych zagrożeń jest zresztą znacznie dłuższa.
– Uważam, że populacja gołębi w naszym mieście powinna być ograniczana. Nasi zachodni sąsiedzi stosują w tym celu środki antykoncepcyjne – dodaje nasz Czytelnik.
Czy taki głos jest warty poparcia? To pytanie do miejskich instytucji i mieszkańców.
(mos)
Fot. Dariusz Gorajski